Wyniki mojego męża nie pozostawiają złudzeń: wycięty z płuca guzek to przerzut nowotworu nerki.
Rak powrócił.
Po 4 latach ciszy i spokoju znowu w łódź naszego życia uderzyły niespokojne fale.
Wraz z chorobą powróciły: strach, niepewność, smutek, ciemność.
Siedzę otulona ciemnym zamszowym pledem kolejnej nocy. Te noce ostatnich lat zdają się być nieprzerwane. Tak niedawno wyszłam z mroku po śmierci Ewy, a tu już znowu zmierzch osuwa się jak zasłona.
Próbuję w tej ciemności, po omacku i bez wielkiej nadziei poukładać rozrzucone puzzle planów, nadziei, marzeń o przyszłości, jakie mieliśmy.
Noc.
Gdyby powtórzyć to słowo tysiące razy, wciąż nie oddasz jego istoty, ani głębi, ani… tajemnicy.
Bo wśród tej ciemności gdzieś z dna serca wciąż podnosi się głos niczym nie zachwianej ufności:
” Choćbyś mnie zabił, ufać Tobie będę.„
Tak, to z Księgi Hioba. To jego wołanie.
I nieustannie to zdanie powtarza moje serce, bez udziału mojej woli, poza nurtem świadomości, na jawie i we śnie.
Tysiące razy w ciągu doby.
Ni to śpiew, ni szloch, a może i jedno i drugie.
Koronka ufności tych, którzy stoją pod murem.
” Choćbyś mnie zabił, ufać Tobie będę!”
Amen.
Bądź uwielbiony także pośród nocy.
Wierzę, że Bóg da Wam siłę na wszystko. Ale myślę też tak: ten guzek został wycięty w porę i już go nie ma. Zmiany się cofnęły. W tym jest siła.
Modlę się o Was każdego dnia: o siłę, o zdrowie, o Bożą opiekę. Jesteście niezwykli i Bóg jest Wami. Wszystko wie i rozumie. Działa.
+
Nie umiem znaleźć słów
Kochani mam Was cały czas w sercu, przytulam i pamiętam w modlitwie :*
Dziękuję, że jesteście🌺
Modlimy się o nadzieję i wytrwałość dla Was. Poranek po takiej nocy na pewno będzie nieskończenie wspaniały. Oby nadszedł jak najprędzej…
❤️🌸