surrealizm;)

 

Ciąg dalszy historii o sztuce i innych pomniejszych dziedzinach wiedzy:)

Hania powędrowała znowu do księgarni.

Tym razem kolejny zbiór zadań, polecony jej przez ciocię matematyczkę, z którą Hania ma korki. Oraz książki do niemieckiego.

Podjeżdżam po nią, wsiada do auta dziwnie szczęśliwa, pod pachą książka.

– Nie było zbioru z matmy – wyjaśnia mi natychmiast powody swej radości – A, zobacz co kupiłam – pokazuje.

Przed nosem mam kolorową okładkę z napisem „Encyklopedia surrealizmu” 🙂

– A niemiecki? – pytam trzeźwo.

– Szkoda mi było pieniędzy na niemiecki – równie trzeźwo odpowiada córka.

😁

 

 

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

po odejściu od sztalugi

 

Żniwa pokończone, pola poorane, znowu wieś ucichła, powoli zasypia.

Późne popołudnia są wyjątkowo ciche, nabrzmiałe rozgrzanymi zapachami ostatnich już kwiatów, ziół, skoszonej trawy, więdnących liści.

Położyć się pośrodku tego, na hamaku w pasy przewieszonym nonszalancko przez środek balkonu. Zapatrzeć się w niebo błękitne i zielone jeszcze plecy lasu. Powoli sączyć słodkie wino z porzeczki.

Dłonie mieć ze śladami farby na palcach, w oczach wciąz tańczące kolory, w sercu ciszę.

Gdyby mnie ktoś zapytał:

– Po co jest malowanie?,

pierwszą odpowiedzią, jaką bym dała byłoby:

– Dla tej ciszy w głowie i sercu.

Świat z jego dziwnymi krzykliwymi problemami odpływa, jakby rozpuszczał się bełtany w wodzie jak farba z pędzla. Parę maznięć i tworzysz swój własny, kolorowy pejzaż. Taki jak chcesz, z odpowiednią dozą czerni i całą paletą innych barw. Z każdą sekundą zagłębiasz się w nim, zostawiajac za plecami czas i przestrzeń …

To trochę jak modlitwa.

Odejście, które pociąga całego człowieka, z ciałem i duszą.

Dlatego będę uparcie powtarzać: nie można być prawdziwym malarzem, nie wierząc w Boga.

Im więcej malujesz, tym jesteś głębiej, coraz głębiej…

 

 

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | 2 komentarze

# znaczek 176

*  *  *

 

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

szczyt szczytów

 

Jakie rzeczy można wyczytać w Internecie filozofom się nie śniło:)

– Posłuchaj co dziś przeczytałam – zagaduję Lalcię stojącą w otwartych drzwiach tarasu – „Olejowanie pępka wzmacnia pewność siebie” – cytuję.

Córka robi dziwną minę.

– To najgłupsza rzecz, jaką słyszałam – stwierdza po chwili.

– Dzisiaj – dodaje dla ścisłości i po koniecznej chwili refleksji. Z naciskiem dodaje.

🙂

Tak, to „dzisiaj” było tu istotną uwagą.

Wszak nie możemy stwierdzić z całą pewnością, że nie miało to już miejsca wczoraj, a za „jutro” to już w ogóle ręczyć nie można;)

Głupota ma wszak tendencje mocno ekspansywne.

 

 

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | 6 komentarzy

skrawki ( nie tylko materiału:)

 

Przy oglądaniu albumu z malarstwem Wiliama Whartona ( tak, tak, był z zawodu malarzem, a książki pisał tylko żeby jakoś zarobić na życie:),

Lalcia pochyla się nisko nad reprodukcją jednego z dzieł i głośno czyta:

– Olej na płocie.

Podnosimy oczy zdumieni, bo – choć Wharton rzeczywiście lubił malować martwą naturę, a z lubością jedzenie – olej na płocie zabrzmiał nieco surrealistycznie.

– Olej na płótnie! – zaśmiał się brat, zaglądając młodszej siostrze przez ramię.

Salwa śmiechu ku czci Laury:)

*

– Nie! – stwierdzam stanowczo, podnosząc się teatralnie z fotela – Ta muzyka nie pasuje do naszego nowego obrusa. Po czym wrzucam płytę z muzyką klasyczną i wracam spokojnie na fotel.

Obrus jest bowiem piękny, w kwiaty, z dobrego kawałka tkaniny i własnoręcznie, z dużym wkładem serca przeze mnie szyty, a muzyka w radio…

No cóż🤔 Taka sobie;)

*

Wizyta w księgarni w sprawie zbioru zadań z matematyki.

Przy okazji namierzamy z dziewczynkami półkę z przecenionymi książkami. Hania wyłuskuje z niej dwa albumy z malarstwem i widać po minie, że tego zakupu nie da sobie wyperswadować.

Jakiż niesmak jednak odczywamy przy kasie, gdy okazuje się, że dwa albumy z obrazami są tańsze od jednego zbioru zadań:(

Świat zdecydowanie zmierza w niewłaściwym kierunku:)

 

 

 

 

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | 6 komentarzy

a po burzy spokój

 

Piszę z najmłodszą córką Ewy.

Rozmawiamy sobie, pisząc o deszczu i burzy.

Pokazuję jej burzę, która właśnie przeszła nad naszym domem i okolicą.

– Zawsze czekam na burzę z utęsknieniem – piszę.

– Czuję wtedy taki spokój – odpisuje ona

Tak.

Właśnie tak.

Pozwolić burzy wykrzyczeć mój gniew, ból, rozpacz, smutek, tęsknotę. Wszystko to, co na dnie serca domaga się wykrzyczenia.

Uwolnić to.

Patrzeć jak to wszystko przeobrażone w nawałnicę, szarpie gałęziami drzew, targa światem, wstrząsa konwulsjami wichru, płacze deszczem, pęka z hukiem.

I na koniec doznać ukojenia.

Mieć burzę za przyjaciółkę, która przejmie cały ból i go roztrzaska o skały jak gliniany dzbanek, a na koniec powie łagodnie:

– Widzisz, już go nie ma.

 

Ozon wartkim strumieniem wtacza się do płuc.

Pierwszy haust powietrza.

I wynurzam się do nowego życia.

Czuję wtedy taki spokój.

 

 

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | 2 komentarze

cudeńko

 

Warto otaczać się przedmiotami śmiesznymi i nieoczywistymi, parodiować nieco swoje życie i patrzeć na dni z lekkim przymrużeniem oka.

Niedoceniany to zabieg, a jakże skuteczny, by nabierać dystansu do siebie i krok po kroku pokornieć przyznając:

– Śmieszny jestem jak te małe pantofelki w kropki,

– Zupełnie nieużyteczny jak angielski kapelusz w wiejskim domu na Podlasiu,

– Jestem jak ta latarenka z kolorowymi szkiełkami w środku zwykłą zabawką ze straganu,

– Przypadkowy i niekonieczny jak pomalowany kamień leżący na schodach,

– Niedorzeczny jak suszone kwiaty pod szklanym kapturkiem.

Taki jestem. I takiego Ktoś mnie zechciał i wciąż chce.

Patrzy z radością na małe śmieszne cudo, jakim jestem.

Przecież każdego rozczulają małe śmieszne cuda.

I na koniec przypomniała mi się Mała Tereska, która wyobrażała sobie, że jest małą piłeczką w ręku Jezusa, Jego zabaweczką 🙂

 

 

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | 2 komentarze

# znaczek 175

*  *  *

 

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

czerwony różaniec

 

Mój różaniec kiedyś był czerwony jak korale kaliny. Teraz, po wielu latach farba starła się na każdym koraliku.

Modlę się na nim wszędzie, i w domu, i w ogrodzie, lesie, w podróży, kościele, noszę w kieszeniach wielu kurtek, sweterków i płaszczy, więc jego niegdyś białe nici są już szare. Próbowałam go ostatnio nieco uprać, szorowałam szczoteczką i mydłem. Oczywiście starając się nie zetrzeć resztek farby z paciorków. Bo ten jego czerwony kolor ma dla mnie ogromne znaczenie – łatwiej go znaleźć czy w torebce czy gdziekolwiek bądź, gdzie go odłożę:) A jestem jak wiewiórka: odkładam w najbardziej nieoczywiste miejsca, jakie istnieją na ziemi. I potem, ku uciesze calej rodziny, biegam po domu wykrzykując:

– Gdzie jest mój różaniec? Nie widział nikt mojego różańca?

🌹🌹🌹🌹🌹🌹🌹

Dziś rano sięgnęłam po różaniec mojego męża. Nie zwykłam modlić się na innym różańcu, ale nie chciało mi się dreptać po mój do sypialni.

Ale i tak podreptać musiałam, bo różaniec mego lubego okazał się wisieć na ostatnim włosku i trochę obawiałam się, że rozpadnie mi się w rękach. Sznureczki są już tak przetarte, że wszystko trzyma się na słowo honoru.

Różańce mojej mamy też rozpadają jej się w rękach, bo ona ma takie łączone drucikami. Więc stale je reperuje i zagina pęknięte oczka.

No i stale gubi ( to chyba u nas rodzinne), więc ma ich większy zapas.

My też mamy różanców wiele. Większość otrzymaliśmy jako prezenty. Są wśród nich małe dziesiąteczki, bransoletki, pierścionki, różańce z drzewa różnego, z nasionek, nawet ciężki z kamieni, świecące i zwykłe drewniane, własnoręcznie robione i te zakupione w tzw. miejscach świętych.

🌹🌹🌹🌹🌹🌹🌹

Ile odmawiam różanców dziennie. Bywało, że cztery lub pięć całych części różańca ( czasem podejmuję się odmówienia nowenny pompejańskiej). Ostatnio tylko siedem dziesiątek. Każda w innej, bardzo ważnej intencji. W tym dwie w różach różańcowych, które działają już półtora roku. Jednej za męża, a drugiej za dzieci.

 

Ostatnio znowu pojawiła się potrzeba stworzenia kolejnej róży rodziców za dzieci.

Ogłaszam więc wszem i wobec nabór do naszej szóstej już róży różańcowej!!!

Potrzebujemy 20 osób chcących wypraszać łaski dla swoich dzieci. Jedna dziesiątka dziennie:)

Jeśli sami jeszcze nie jesteście lub macie kogoś chętnego wśród bliskich i znajomych, zgłaszajcie w komentarzach. Odezwę się mailowo do każdego z Was🌹

 

 

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | 7 komentarzy

echa spoza

 

Lubię dalekie pohukiwania burzy. Nie wiem dlaczego, ale budzi się we mnie oczekiwanie. Na co czekam? Nie wiem. Może na jej potęgę, szaleństwo, siłę. Odczuwam nadzieję, nie strach.

Lubię ten gorzki zapach, gdy zrywam przekwitłe kwiaty aksamitek. Ręce potem długo pachną czymś dzikim, nieokiełznanym, tajemniczym, tak niepodobnym do zapachu innych kwiatów, a jednak uwodzącym.

Albo woń piołunu rosnącego tuż przy polnej drodze. Jakaś nieprzejednana gorycz, która pociąga i kusi, by potrzeć liść i przyłożyć do nosa.

Jest też pewien rodzaj rozkoszy w dłoniach poparzonych pokrzywą. Nie, nie do końca to jest ból tylko. Jest coś jeszcze zamkniętego na dnie tego cierpienia. Nienazwane coś. Sekret.

❔❔❔❔❔❔

W tym wszystkim jest jakieś nad…, ponad…, poza… niezrozumiałe a pociągające, inne a swojskie.

Jakieś wołanie tajemnicy większej niż można zrozumieć, lecz zaprzeczyć jej istnieniu nie sposób.

Jakieś przeczucie, że niekoniecznie wszystko wiemy i że tyle jest spraw, których nie zrozumiemy nigdy.

Nigdy, bo nas przekraczają nieskończenie. Transcendentalnie. Zawsze poza.

Uciekają nam, rozpływają się zanim spojrzymy, przeciekają przez palce zanim chwycimy, uciekną zanim się obudzimy, nie pozwolą nadać sobie nazwy.

Wołanie czegoś spoza tego świata.

Słyszycie je czasem?

 

 

 

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz