Pół niedzieli odzierałyśmy ją ze starej farby, szlifowałyśmy zadziory pilnikami do paznokci ( bo tylko takie miałyśmy), pracowałyśmy dłutkami i myłyśmy ją ciepłą wodą. Po osuszeniu nadszedł czas na mieszanie farb i pokrywanie nimi oczyszczonych powierzchni.
Tak, w niedzielę nie można pracować;)
– Ale to nie była praca – sama sobie odpowiada Lalcia – To była przyjemność.
– A może nawet modlitwa – dopowiadam.

Bo oto, gdy odwiedziliśmy naszą koleżankę z pracy w jej remontowanym po teściowej wiejskim domku, znalazłam w jej ogródku kapliczkę, a w niej… zniszczoną i brzydką Matkę Bożą. Ktoś namalował jej krzaczaste brwi, oczy z zezem rozbieżnym i usta w podkówkę.
Aż serce mi się ścisnęło.
– Dorotko, daj mi ją na parę dni. Ja Ją oczyszczę i pomaluję. – poprosiłam.
– Super – wykrzyknęła Dorotka i wyjęła figurkę zza drzwiczek. A potem ułożyłyśmy ją wygodnie w bagażniku naszego auta.
Tak właśnie trafiła do naszego domu, gdzie wszystkie cztery wzięłyśmy się do pracy.
Pół dnia to zajęło, ale ileż radości i jaka przyjemność zrobić coś tak prostego dla Maryi w Jej miesiącu.
Wczoraj znów odjechała, tym razem na kocyku w bagażniku Dorotki.
– Ach Rut, moja teściowa tam w niebie się cieszy, bo to ona kupiła tę figurkę. To była święta kobieta, na pewno jest już w niebie.

– Czy mogę ci jakoś zapłacić?
– Nie, ja już mam swoją zapłatę – odparłam, śmiejąc się.
Zupełnie jak Jezus wtedy przy studni, gdy powiedział uczniom, że On ma swoje jedzenie, o którym oni nic nie wiedzą:)
* * *
Życie jest pełne okazji do uczynienia tak prostych gestów miłości. Serce samo wyrywa się do nich przyciągane jak magnes dobrem.
Naprawdę nie trzeba umierać za wiarę, nawracać tysięcy, wygłaszać płomiennych mów ani walczyć mieczem.
W naszych zwyczajnych życiach jest tyle drobnych okazji, by wyznać wiarę, nadzieję i miłość.
Schylić głowę przed krzyżem, położyć kwiatek przed figurką, wyrwać chwasty koło kapliczki, odmówić dziesiątek na palcach podczas spaceru, przesłać całus do tabernakulum, pomyśleć: „Kocham cię” na widok kwitnącego drzewa, przetrzeć z czułością zakurzoną szybkę obrazu…

Nikt z ludzi tego nie zauważy, nie musi pochwalić ani zachwycić się. Lecz jest Ktoś, przed którego wzrokiem to nie umknie. Nawet najmniejsza dobra intencja czynu nie do końca udanego. Każdy poryw serca.
Z takich drobnych rzeczy jak z drobnych pociągnięć pędzlem maluje się swoje życie w objęciach Boga.