Wszystko oplecione lśniącymi nićmi.
Babie lato otula świat szczelnie jak kokon.
(Babie Lato Krzysztof Kargol)
Ja – otulona w ciepłą bluzę – siedzę na słonecznym patio mego domu.
Leciutkie włosy pajęczyn unoszą się w powietrzu, powiewają u gałęzi drzew i krzewów, osiadają na rzęsach, łaskoczą twarz.
Wiem, że małe pajączki uczepione tych wiotkich podpór, przemierzają swe drogi ku przyszłości.
– Szczęśliwe stworzenia – myślę – Nie muszą wybierać. Po prostu wiedzą jakimś szóstym zmysłem, że – choć nić wydaje się słaba i cienka – trzeba się jej chwycić.
Mieć tylko jedną opcję – zaufać bez wysiłku, odruchowo, po prostu.
Bez znaków zapytania, co jak haki rozkrwawiają serce.
Uchwycić się nici nadziei. Poszybować w przyszłość.
Gdziekolwiek ona jest.
A ja…
… za każdym razem muszę wybrać: uchwycić się nadziei czy runąć w dół
… za każdym razem uwierzyć, że cienka nić zaufania drugim końcem spoczywa w Jego Dłoni
… wbrew skrzeczeniu ludzi i skrzypieniu faktów
Dramatyczne decyzje na brzegu krawędzi.
W zawieszeniu, wahaniu, trwodze.
Cena bycia świadomym i wolnym.
A On mówi: „… nie bójcie się – jesteście ważniejsi niż wiele wróbli… jesteście cenniejsi niż wiele pajączków”