Zbliża się.
Jest tuż tuż.
Za drzwiami.
Puka.
Czy otworzymy?
Życzę i sobie i Wam byśmy w tym roku nie udawali, że to pukanie to tylko kawki w kominie, albo, że szmer na dnie serca to jakaś anomalia kardiologiczna. Żebyśmy już więcej nie udawali, że Go nie potrzebujemy i że jakoś poradzimy sobie sami.
Niech nareszcie będzie NAPRAWDĘ.
Niech naprawdę narodzi się w naszych sercach i życiach, bo my w Jego Sercu narodziliśmy się zanim świat powstał.
Niech ludzie, a w nich On będą ważniejsi niż przedmioty.
Niech od zwyczajów będą ważniejsze więzi miłości, przyjaźni.
Niech opłatek nie będzie tylko symbolem, ale prawdą pojednania.
Niech zdrówko nie będzie najważniejsze, bo nie jest.
Niech prawda, że On naprawdę ma urodziny, naprawdę umarł, zmartwychwstał i jest tuż obok ogarnie ciepłą falą nie tylko serce, ale i umysł.
Niech zostanie wpuszczony do wszystkich naszych miejsc, także tam gdzie jest ciemno i boli.
Niech zgaśnie oślepiający blask ozdóbek, którymi fałszujemy sobie życie. To tylko ozdoby choinkowe. Nic więcej.
Niech uwiedzie nas Prawda, Dobro i Piękno.
Marana tha. Przyjdź światło prawdziwe. Jesteśmy gotowi, by Cię przyjąć.
Jesteśmy?
– życzy( także sobie) Rut z rodzinką 🙂