Nasz garniec w tym roku.
Jest coraz starszy, ale nigdy pusty. Mimo dziurawego dna.
– Wstawiało się go płycej lub głębiej w dziurę w fajerce. – zaczęła tłumaczyć jego dziwny kształt moja mama.
I od razu rozbłysło mi światełko w głowie.
Fajerki!!!
Pamiętam ich metaliczny stukot, gdy babcia przy pomocy pogrzebacza zdejmowała lub wkładała kolejne usmalone obręcze. Gdy chciała by coś zawrzało szybko, fajerka była tylko jedna, ta największa; a wtedy, gdy miało pyrkotać tylko- zakładała wszystkie. Nawet tę maleńką w kształcie krążka z dziurką ułatwiającą wsuwanie weń haczyka pogrzebacza.
A więc były jeszcze specjalne garnce, które można było wsunąć głębiej w ogień i doczekać się szybciej strawy.
Kiedyś ludzie nie mieli wszak pokręteł regulujących wielkość płomienia ani możliwości ustawiania temperatury. A jednak radzili sobie. W sposób równie genialny co prosty.
Więc kiedyś byłeś garncem pełnym zupy, potem może – jak głosi rodzinna legenda – skrywałeś złote monety. Dziś jesteś pełen kwiatów.
Chciałyby się mieć tak bogaty życiorys jak ty i być równie kwitnącym kiedyś emerytem:)