Lubię cmentarze.
Jest w nich jakaś taka cisza, pokój i zaduma, jakich często brakuje wśród nas żyjących . W naszych spotkaniach, słowach, myślach. Wszystko w nas pędzące, niecierpliwe, chwiejne, chaotyczne, drżące jak cienie drzew na ścianie. Nawet naszym snom daleko od wyciszenia.
Wstajemy czasem rano z westchnieniem ulgi, że sen się skończył. Bo nie był ukojeniem.
A cmentarz?
Tutaj natychmiast się zatrzymujesz ( mimo iż twoje nogi poruszają się po cmentarnych ścieżkach, chrzęści żwir), uspokajasz, przestajesz chwiać jak pijany.
Tu jest pewność. Żyjesz, coś z ciebie umrze, lecz ty nadal będziesz żył. Trzy proste punkty.
Tu jest jasność. Nic tak się nie liczy w życiu jak prawość. Nikt tu nie zabrał nic więcej. Ani domu, ani auta, ani pieniędzy, ani władzy czy uznania. Żadna inna wartość nie przetrwała. Tylko to, że byłeś dobry. Tylko tego nie spopielił grób. Tylko to nadal trwa, rozwija się i kwitnie. Dobro, które zostawiłeś.
Wszyscy tu milczą, a ty tyle słyszysz.
Patrzą na ciebie z wyblakłych sepi fotografii spokojnym, zadumanym spojrzeniem.
” Nie bój się. Wszystko mija – zdają się mówić – ból, choroba, troski, łzy obeschną na twarzy, niepewność umrze wraz z ostatnim uderzeniem serca. Dotrzesz do celu. Zanurzysz się w miłości. Już na zawsze. To już niedługo. Życie trwa naprawdę ułamek sekundy. I nie boli aż tak bardzo. Tylko tyle, ile trzeba.
I pamiętaj: miłość nie umiera wraz z sercem, myśl nie umiera wraz z mózgiem, a człowiek nie umiera wraz ze swoim ciałem.
Jesteś wieczna. Nie drżyj jak liść na wietrze. Wichrowi czasu podlega tylko cząstka ciebie, ta mniejsza. Reszta przetrwa.”
Wczoraj był pogrzeb mojej babci… To prawda, wszystko mija. Tęsknota rozrywa serce, ale kiedyś przyjdzie ukojenie. I spotkanie już na zawsze.
przytulam:)
🙂 Dzięki, Rut
W grudniu zmarł mój Ojciec, w lutym – Teść
😘