Jeshua

 

Pojechać na rekolekcje, przypomnieć sobie Imię swojej największej miłości, to Imię, które rozsadza serce, które kruszy skały, łamie cedry, leczy rany, podnosi, przywraca życie, rozrywa zasłony, ucisza sztormy. Wszystko to dla mnie czyniłeś, nie raz i nie dwa, nie tysiąc i nie trzy tysiące.

Chodzę po moim domu, podlewam kwiaty, wstawiam pranie, rozmawiam z mężem, piję z nim kawę, karmię koty, zdejmuję pościel, uchylam okna…

Wszystko jest niby tak samo, i jednocześnie – nic już nie jest takie samo jak przedtem. Bo przypomniałam sobie to Imię.

I ten deszcz, który nagle spadł w nocy, tuż po moim powrocie, ochłodził, odnowił, oczyścił wszystko. Stać pod nim i patrzeć jak krople przeciekają przez palce dłoni, czuć jak spływają po włosach. Tym deszczem też do mnie mówisz.

Zawsze wiesz co powiedzieć, wiesz, co powinnam usłyszeć. I mówisz czasem, nie używając ani jednego słowa. Lecz ja rozumiem.

„Oto wszystko czynię nowe”.

Nie byłoby mnie bez Ciebie.

Jak beze mnie tylu rzeczy by nie było. Nie byłoby moich kwiatów, kotów, tego domu, ogrodu, moich dzieci. A bez Ciebie nie byłoby mnie. I nigdy nie będzie Jeszua.

Nie pozwól mi nigdy oderwać się od Ciebie.

Amen.

 

O ruttka

Szczęśliwa żona od 25 lat, mama czwórki dzieci, w tym trójki dorosłych. Poszukiwaczka skarbów w codzienności, zakochana w Bogu i oddana Maryi. Zapatrzona w biblijną Rut - wierną aż do bólu i umiejącą zbierać z pól te kłosy, które przeoczyli inni. Kochająca poezję, książki, muzykę, rośliny, malowanie i piękno w każdej postaci.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź do Jeshua

  1. Alicja M.M. pisze:

    Amen!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *