Stara piękna poducha, którą kiedyś kupiłyśmy w szmateksie zaczęła się rozdzierać z jednej strony. Widocznie była intensywnie ekploatowana, a i u nas nie przebywała na zasłużonym odpoczynku:) Materiał więc siał się i siał coraz bardziej, a w koncu pękł, a z brzuszyska poduszki wyszły malownicze wnętrzności z owaty.
Szkoda, bo jest naprawdę ładna i pasuje do niebieskiego pokoju dziewczynek na poddaszu.
Wzięłam się więc do roboty, wycięłam zgrabny kwadracik z materiału i doszywam podusze plecki.
Coś mi jednak nie daje spokoju.
– Pan Jezus coś wspominał o niedoszywaniu nowej łaty do starego – zagaduję przechodzącą obok Lalę – Myślisz, że ta zasada dotyczy też poduszek?
Lala staje, patrzy, myśli i…
– Nie, z pewnością nie miał na myśli poduszek – wyrokuje z takim spokojem, że aż i mnie się on natychmiast udziela.
Nie ma to jak mieć w domu osobistego mentora:)
Powtarzam się: Kocham Lalcię.
(I Jej Siostry i Brata też).
Uwielbiam niebieskie pokoje:) W te wakacje zrobimy w końcu remont sypialni i też wracamy do niebieskiego. Ostatni kolor wybierał mąż – jasne kakao – teraz czas na moje kolory: salon różowy, sypialnia niebieska, hol brzoskwiniowy 🙂
Dobrych wakacji!!