– Weź go zapytaj jak ma na imię – konspiracyjnym szeptem zlecam, gdy tylko mężulek wchodzi do sypialni.
Leżymy tu we trzy na wielkim łożu, już w pidżamkach i łączymy fakty. Musimy je łączyć po cichutku, gdyż podejrzany siedzi obok w salonie.
No bo tak. Nie był w domu parę tygodni. Tak, tak oczywiście alibi ma – duuuużo projektów, i obrona projektów, i zaliczenia, i egzaminy. Tak, alibi niby solidne, ale…
Jest zupełnie inny, jakiś taki bardziej wyciszony, spokojny, z chłopakami co noc nie wychodzi na imprezy. Gdy dziki mustang przestaje być taki dziki, od razu światełko się zapala w głowie:)
No i te tajemnicze telefony.
– Bo wiecie, jak ja szłam do auta, to on leżał za hamaku za budyneczkiem i cicho rozmawiał przez telefon – opowiadam – Zupełnie inaczej rozmawiał niż rozmawia z kumplami. Długo i cicho. No i dlaczego schował się tam?
– Jak byliśmy na montażu – dorzuca swoje zeznanie mężulek – to zadzwonił do niego telefon, on odebrał, powiedział, że teraz nie może rozmawiać, bo jest w pracy i zakończył: „No to pa”.
– A widzisz!!! On nigdy nie mówi do kumpli: no to pa!!! – śmieję się.
– W nocy też rozmawiał przez telefon – zaczyna ze swoim kocim uśmiechem Lalcia, która mieszka na poddaszu visa vi pokoju brata – Usłyszalam tylko jedno zdanie wyraźnie.
– Jakie, jakie? – ekscytujemy się wszyscy.
– „Co tam robisz”?
– Aaaa, widziasz. Ma dziewczynę. On nigdy nie rozmawia tak z kolegami – podsumowuję nasze dochodzenie.
– Jutro zapytam go jak ma na imię – deklaruje mężulek.
– Miałeś to zrobić dzisiaj – karcę – Bo my tu próbowałyśmy wyszukać ją w jego znajomych, ale on ma tam tyle dziewczyn, że się nie da – mówię, a dziewczynki kiwają zgodnie głowami.
Nusia nic na razie nie może zeznać w tej sprawie, gdyż dla niej to prawdziwy news. Ostatnie dni była bowiem z koleżankami na wypadzie nad jezioro i świętowała swoją 18-tkę.
Ala też jest tylko informowana on- line, gdyż z powodu pracy, wspólnoty nie może tak często przyjeżdżac do domu.
Inna sprawa, że i ona przeżywa nową wielką miłość, ale to już temat na inny raz:)
– Jeden chłopak, tam nad jeziorem zapytał mnie czy to jest pierścionek zaręczynowy – rzuca nagle Nusia, pokazując błyszczące czerwone oczko na swoim palcu.
Pierścionek dostała od nas, bo mamy tu taki zwyczaj, że dorastajacym córkom kupujemy taki prezent. Bo przecież są naszymi księżniczkami🌸
– Trzeba było powiedzieć, że tak – sugeruję:)
Oj, coś czuję, że wchodzimy w zupełnie nową epokę naszego rodzinnego życia. Trzeba będzie pokład statku poszerzyć i – wzorem Muminków – dołożyć nową deskę do stołu i dokupić krzeseł:)