jeśli chcesz…

 

Choroba nie odpuszcza. Jestem już bardzo zmęczona.

Znowu spróbuję wrócić do pracy w poniedziałek, ale nie wiem jak to się skończy.

Modlę się, proszę dusze czyśćcowe o pomoc, wzięłam kropelkę wody z Lourdes, zastanawiam się czy nie wezwać Ksawerego żeby mnie namaścił, próbuję eksperymentalnych metod leczenia, a jednocześnie … ofiarowuję ten cały trudny czas za coraz słabszego Roberta, za dusze, za moją ukochaną ojczyznę, jako ofiarę przebłagalną za pokój na świecie i opamiętanie ludzkości.

Nic nie jest bez sensu, każdy trud i ból ma swoją cenę i wartość.

– Czy byłabyś gotowa na śmierć? – pyta mnie pewnego ranka mąż.

– Tak – odpowiadam bez namysłu – Co wieczór, zanim zasnę, mówię Jezusowi: ” jeśli chcesz, możesz mnie zabrać”.

– I zostawiłabyś mnie? – pyta strapiony.

– Ale dodaję też ” jeśli jednak jestem potrzebna Michałowi i dzieciom, daj mi życie”.

Uśmiecha się.

Tak, właśnie tak rozmawiamy. Jak dobrze mieć obok siebie towarzysza, z którym możesz porozmawiać o życiu i śmierci, o Bogu, o lęku i nadziei…

* * *

Ta niemoc, jak każda inna przedtem, stawia mnie wobec innych przestrzeni myślenia, sprowadza coraz głębiej. To naprawdę rekolekcje.

Gdzieś głęboko w sercu raz po raz odzywa się naglący głos:

” Przestań żyć byle jak. TO jest już blisko”

Wezwanie dla mnie, wezwanie dla całego świata.

Nie wiem czym jest TO. I nie pytam.

Zapalam świecę paschalną podarowaną nam przez Ksawerego. Jest sprzed dwóch lat i leżała kurząc się na strychu kościoła. Teraz płonie jasnym, tańczącym płomieniem na komodzie w naszym salonie. Czasem wiele godzin.

Przed nią odmawiam różaniec, czytam Pismo święte, rozmawiam z Nim. Jego słowa są jak lampa, która rozświetla ciemności. Wszystko się we mnie uspokaja, usypiają burze kołysane Jego głosem.

Jeśli zechcesz, możesz…

* * *

Przyjeżdża Bella, przywozi mi sześć bratków do posadzenia w donicach. Jest smutna, trzy godziny wcześniej w sądzie zakończono oficjalnie jej 20- letnie małżeństwo. Kolejna taka osoba w moim życiu.

– Bóg się tym zajmie – mówię jej – Jeszcze się wszystko wyprostuje w twoim życiu.

– Wiem – mówi cicho.

Wspomina, że zbierają krąg do kapliczki szensztackiej. Potrzeba 10 rodzin, na razie mają pięć.

– Miałam go założyć u nas w szkole, ale jakoś nie miałam siły – mówię – Dobrze, że ktoś inny się tym zajął.

Gdy Bella odjeżdża, nagle wraca jak bumerang ta rozmowa i myśl jest tak nagląca, że…

– Jeśli macie jeszcze miejsca, dołączymy do was – piszę sms.

Przecież wyraźnie byłam prowadzona w tym kierunku. To nie przypadek, że wezwanie się powtórzyło. Maryja, gdy kogoś prowadzi, robi to z wielką cierpliwością i konsekwencją. Tyle razy już tego doświadczyłam. Woła i woła, szepcze delikatnie aż powiesz „tak”.

Ona jest nie tylko Nieustającą Pomocą, ale też Nieustającym Przyciąganiem.

– Jesteś w naszym kręgu:) – Bella wysyła po chwili wiadomość.

 

Dzieją się wokół mnie takie dobre, piękne rzeczy. Ta moja niemoc też do nich należy. Jest trudna, ale tyle w niej darów ukrytych.

Jeśli się nieuważnie spojrzy, widać tylko straszną ulewę i grzmoty, ale wystarczy poczekać i… ziemia nasiąka wodą, śmieją się wypełnione strumienie, powietrze robi się przejrzyste jak kryształ i wszystko zielenieje i rośnie.

Przemierzam drogę od krzyża do Wielkiej Nocy.

Jeszcze raz i jeszcze. Aż nauczę się ufać.

 

 

 

O ruttka

Szczęśliwa żona od 25 lat, mama czwórki dzieci, w tym trójki dorosłych. Poszukiwaczka skarbów w codzienności, zakochana w Bogu i oddana Maryi. Zapatrzona w biblijną Rut - wierną aż do bólu i umiejącą zbierać z pól te kłosy, które przeoczyli inni. Kochająca poezję, książki, muzykę, rośliny, malowanie i piękno w każdej postaci.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

8 odpowiedzi na jeśli chcesz…

  1. Alicja M.M. pisze:

    To ogromna łaska widzieć ukryte dary, trudne dary. Pamiętam, jak kiedyś pisałaś o łaskach niechcianych. Nadal bym ich nie chciała i absolutnie nie proszę o nie, ale jeśli miałyby przyjść, chcę je przyjmować jako łaski.

    • ruttka pisze:

      za każdym razem ćwiczę się Alu w tym trudnym zadaniu – przyjąć i być wdzięcznosci choć nie rozumiem.

  2. Zacisze Lenki pisze:

    W pewnym sensie Cię rozumiem. Po operacji też odczuwam niemoc, są chęci wzięcia do pracy fizycznej, ale każda próba skutkuje pogorszeniem. To jeszcze nie ten czas, miałam odpoczywać pół roku i nic nie robić, nie umiem tak. Jestem pogodzona z nadchodzącą śmiercią, mam dni że czuję, że czas pewne rzeczy uporządkować, a z drugiej strony rano dziękuję za kolejny dzień, który dał mi Pan, a wieczorem dziękuję za przeżyty dzień. Cieszę się, że dobro dzieje się wokół Ciebie. Życzę dużo zdrówka Tobie i Twoim bliskim.

  3. ruttka pisze:

    Lenko, ty się oszczędzaj. Twoja choroba jest cięższa. U mnie to tylko prawdopodobnie covid. Wiem, że to trudne tak się przestawić i nie być aktywnym, ale pomyśl o tym jak o rekolekcjach, które dał Ci Jezus i o czasie wielkich łask, jakie przyjdą.

  4. Agaja pisze:

    Dużo sił.
    Wszystko jest po coś. Dane albo dopuszczone.
    To jeden z rzadkich momentów, kiedy udaje się wejść na Twój blog. Pewnie nie przypadkiem. Moc serdecznosci

  5. ruttka pisze:

    Tak Agajo. Owoce kiedyś zobaczymy. Pewnie nie tutaj.
    Nie wiem dlaczego masz takie trudności z wejściem turaj🤔 ale za każdym razem cieszę się, że jesteś🩵

  6. Rafał pisze:

    Ty święta jesteś. Święta Ruttka.

    • ruttka pisze:

      Oj, Rafale, daleko mi jeszcze:) Ale staram się jak mogę, bo przecież mamy tylko dwie drogi: albo zostaniemy świętymi, czyli mieszkańcami nieba, albo trafimy do piekła. Więc wybór jest prosty:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *