wysiew piękna

 

Jednym z moich zajęć o tej porze roku jest zbieranie nasion kwiatów.

To ważne. Żeby nie rozsiały się byle gdzie, na przykład na trawniku, gdzie i tak prędzej czy później zostaną ścięte kosiarką. I żeby ukwiecić też inne zakamarki tego danego nam przez Boga zakątka świata.

Niektóre nasiona przynoszę z łąki, z lasu i adoptuję do naszych warunków. Nie zawsze się udaje, bo to kwestia ziemi, stanowiska i wielu jeszcze zmiennych. Lecz gdy się uda, efekt przerasta wszelkie moje oczekiwania i sny.

Tak udało mi się to zrobić z chabrem łąkowym. Nie, nie chabrem bławatkiem, który znają niemal wszyscy. Z chabrem łąkowym, którego nie zna prawie nikt, a który jest równie uroczy jak jego krewniak.

Od paru lat przeszczepiam go na nasz grunt i w tym roku doczekałam się w moim ogródku prawdziwego liliowo- fioletowego łanu. Uczta dla oczu.

Teraz zbieram jego nasionka dla Amelii. I nasionka dziewanny, u nas bardzo popularnej, a tam, gdzie ona mieszka niespotykanej.

Powoli wysypują się też z małych zielonych saszetek drobniejsze od maku nasionka naparstnicy. Rozsiewają się obficie goździki brodate, a koszyczki rumianów zasychają na długich łodygach.

Kwitną róże, rudbekie, ślaz piżmowy też przywieziony z pola, liliowce płoną pomarańczowo, i aksamitki, wierzbówka w lesie obok, krwawnik i cykoria podróżnik – jak to ona – przy drodze.

Jedne kwiaty przekwitają, wydają nasiona i ustępują pola, inne zajmują ich miejsce na palecie ogrodu. Nieustanna zmienność form i korowód barw.

A ja pośród tego pochylona, przechadzająca się, sycąca pięknem, nagradzana nim za moją pracę. Żadnej innej nagrody nie mam, nie chcę i nie spodziewam się. Tylko piękno. Móc na nie spojrzeć choć przez chwilę, przynieść je do domu w bukietach, otulić się kolorem i zapachem.

Przez krótką chwilę zwaną latem. Przez oka mgnienie zwane życiem.

Tyle wysiłku dla chwili, tyle starań dla piękna?

Tak, właśnie tak.

Warto.

 

 

O ruttka

Szczęśliwa żona od 25 lat, mama czwórki dzieci, w tym trójki dorosłych. Poszukiwaczka skarbów w codzienności, zakochana w Bogu i oddana Maryi. Zapatrzona w biblijną Rut - wierną aż do bólu i umiejącą zbierać z pól te kłosy, które przeoczyli inni. Kochająca poezję, książki, muzykę, rośliny, malowanie i piękno w każdej postaci.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 odpowiedzi na wysiew piękna

  1. Alicja M.M. pisze:

    Mnie, mimo półwiecza telepania się po tym świecie, wciąż zdumiewa, jak to jest, że niektórzy zdają się zupełnie nie czuć głodu piękna? Patrzą i nie widzą nic? Tak, wiem, ich z kolei może zdumiewać pani w średnim wieku, przycupnięta nad jakimś ledwo widocznym kwiatuszkiem. (Dzieciom to jeszcze uchodzi).

  2. ruttka pisze:

    Nie wiem Alu. Może do zachwytu, tak jak do wielu innych rzeczy, trzeba dorosnąć. Albo przestać być zbyt poważnym, by przyznać się że potrzebuję piękna.

  3. ama pisze:

    Rut, napisz coś więcej o tym wysiewaniu kwiatów. Tak żeby w 2024 nie przegapić tego momentu. Czy wrzucasz kwiatki w spulchnioną ziemię?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *