Jakiś czas temu cytowałam tu słowa E. Stachury o cudzie życia.
Wczoraj napisała do mnie Moni, chyba jedna z najstarszych czytaczek tego bloga. Nawet nie wiem ile lat już się znamy. Dziesięć?
Napisała, że ten cytat ze Stachury tak ją olśnił i poruszył, że postanowiła uczynić go mottem swego domu.
Zobaczcie jak pięknie.
Edward z zaświatów patrzy i się uśmiecha:)
Miał pokomplikowane życie, ale zostawił po sobie tyle pięknych słów, na których wyrastają kolejne pokolenia.
Dla mnie to wielka nauka: może ci się czasem wydawać, że odchodzisz z tego świata przegrany, ale twoje dobre słowa, myśli i czyny będą pracowały na twoje zwycięstwo przez kolejne wieki. I zostanie ci to policzone. Każda dobra myśl, która wykluła się z twojej myśli, każdy dobry gest zainspirowany twoim słowem, każda łza wzruszenia, która popłynęła na myśl o tobie.
Wszystko to będzie świadczyć za tobą nawet po tym, jak odejdziesz.
Dlatego warto się starać, zostawić po sobie wiele drobiażdżków, jak się zostawia na parapecie okruszki ptakom. Nigdy nie wiadomo czy zima nie będzie sroga i czy nie będą głodne i czy komuś okruszek życia nie uratuje.
I jeszcze parę słów barda…
Cokolwiek prawdziwie się zaczyna – nigdy się nie kończy.
*
I niech sobie będą wszyscy mądrzy ze swoimi rozumami, a ja z moją miłością niech sobie będę głupi.
*
Nie zna smaku prawdziwego życia, kto przez tunel samotności się nie przeczołgał.
*
Ja się czuję bardzo bezpiecznie, jak jestem sam.
Najwięcej.
Bardzo mi dobrze ze sobą samemu. Ja od razu powiem temu, który mnie odkryje, żeby się na mnie nie gniewał, jak sobie będę odchodził trochę co jakiś czas.
Zwłaszcza te ostatnie słowa są mi bardzo bliskie, bo są jak nagle znaleziony pod kamieniem złoty kluczyk do jakiejś części tajemnicy o mnie.
W czasach studenckich koleżanka (medyczka zresztą) wspomniała mi o niezwykłym opowiadaniu Stachury, „Pokocham ją siłą woli”. Twierdziła, że za to jedno opowiadanie można go pokochać,. Jak dla mnie miała rację! A sprawdzić można łatwo, jest dostępne online.
dziś właśnie czytałam ten fragment Alu…
Patrzyła w okno, a ja patrzyłem na nią, na
jej profil i myślałem: sercem nie mógłbym, bo serce miałem kiedyś jedno
i mi się potrzaskało straszliwie i doszczętnie, i nie udało się pokleić
skorupek tego dzbanka, ani łzami – tym kle jem białym, ani krwią – tym
klejem czerwonym, i tak nie mam serca, nie mam, więc sercem nie
mógłbym, ale mógłbym taką istotę pokochać SIŁĄ WOLI. SIŁĄ WOLI
pokochać istotę taką mógłbym. Pierwszą dziewiczą i wielką i wolną
miłością wolnej mojej woli.
Piękne. I prawdziwe. Bo miłość to bardziej akt woli niż nam się zdaje ( to z kolei słowa M.Musierowiczowej) Kto tego nie zrozumie wporę, pogubi się bardzo szybko.
Tak. To powinna być elementarna część wiedzy życiowej. Tylko jak tego uczyć? Staram się to robić niejako „przy okazji”, mimochodem. Bo ton mentorski płoszy młodych (chyba nie tylko młodych).
Nie wiem jak tego uczyć innych Alu. Moim dzieciom mówię to wprost, bez owijania w bawełnę. A sama… zauważyłam, że najwięcej uczę się na cudzych błędach. Patrzę, wyciagam wnioski i robię odwrotnie.
O tym robieniu okruchów dobra, które zaowocują w przyszłości często myślę w kontekście naszego zawodu. Czasem rozmawiam ze znajomymi, którzy pracują w różnych firmach i zawsze wtedy myślę, że z poczuciem sensu w naszej pracy nie ma problemu. W tej pracy jest głębia, sens i można wiele takich okruchów zostawić po sobie, aby przynosiły owoce. Podoba mi się to w naszym zawodzie.
Owoców pewnie nigdy nie zobaczymy, ale czasem wystarczy ujrzeć ten błysk w oku słuchacza, nagłe olśnienie i wiesz już, że nie pracujesz na marne.