W naszym poprzednim domu powiesiłam na ścianie dwie złote ramy. Były zupełnie puste i nieodmiennie budziły zdziwienie gości. Wciąż słyszeliśmy pytanie: Dlaczego te ramy są puste?
– Po prostu są – odpowiadałam uśmiechając się tajemniczo.
Trudno jest wytłumaczyć komuś, kto zadaje takie pytanie, że trzeba zejść głęboko pod podszewkę rzeczywistości, by zrozumieć sens takich symboli. I że każdy musi to zrobić sam, bo dla każdego pusta rama to będzie inny znak.
Wezwanie, przestroga, zachęta, pytanie, wskazówka, wyrzut, drogowskaz …
* * *
Bywa na przykład tak, że nasze modlitwy to puste ramy. Złociste słowa, piękne zawijasny, misterne konstrukcje zdań, a w środku pustka. Brak relacji. Brak miłości.
Tak czasem wyglądają nasze liturgie, litanie, koronki, adoracje, spowiedzi, Komunie, poranne i wieczorne pacierze …
Tak często jest z różańcem.
Kolejne tajemnice to puste ramy, które w trakcie naszego życia, wraz z tysiącami odmówionych „Zdrowasiek” musimy zapełnić treścią. Wmalować w nie obraz. Nasz własny. Poruszający nasze serce.
Nie wiem ile odmówiłam już różańców w życiu. Dużo. A przecież wciąż są jeszcze takie „puste tajemnice”, w których nie ma żadnego obrazu.
Na szczęście są i takie ( coraz więcej), które nie lśnią już tylko pozłotką słów.
Zwiastowanie, Biczowanie, Kana, Jordan, Tabor, Znalezienie…
Jedną z nich jest tajemnica Ukoronowania Maryi na Królową nieba i ziemi.
Widzę w niej Maryję, ale nie jest w niej jakąś-tam królową jakiegoś odległego nieba i anonimowej Ziemi, krążącej wokół Słońca.
Patrzy na mnie uśmiechnięta, a ja – zanim posypią się „Zdrowaś…” jak perły z rozerwanego sznura korali – mówię do Niej:
– Matko, bądź Królową mojego serca, mojego dziś, bądź Królową mojej rodziny, mojego męża i dzieci, ich żyć, przyszłych rodzin, mojego domu, tego kawałka ziemi, na którym żyjemy i wszystkich tych, którzy tu kiedykolwiek żyli i kiedykolwiek to miejsce odwiedzą, naszych gości, bliskich, krewnych i znajomych, wszystkich, którzy tu po nas będą. Zakróluj nad nami wszystkimi Matko.
Chodzę po domu, sadzie, ogrodzie, dotykam dłonią główek kwiatów i mówię: – Matko, Ty zakróluj nad tym wszystkim, wszystko okryj swoim panowaniem.
I widzę jak Ona, z tym samym słodkim uśmiechem, osłania to wszystko co wymieniłam swoim płaszczem.
Wiem przecież, że tylko tak znajdziemy ład, pokój i sens.
Powtarzam tak od ponad trzech lat, bo dokładnie tyle tu mieszkamy. Dzień przeprowadzki do nowego domu też specjalnie wybraliśmy, nie był przypadkowy. To musiał być 3 maja, święto Królowej.
I tak się jakoś dziwnie dzieje, że każdy, kto tutaj zawita, czuje się pełen pokoju, nagle uciszony, radosny. Niektórzy mówią, że to miejsce ma jakiś czar w sobie, coś, co przemienia ludzi i przyciąga jak magnes. Lgną do niego wierzący i wątpiący, nazywają „kawałkiem nieba”. Wciąż witamy nowych gości, mówią, że tęsknią za tym miejscem i śni im się po nocach, że chcą tu wracać.
A ja słucham tych ich wyznań i spoglądam ukradkiem na olbrzymi wizerunek MB z Guadelupe wiszący w centralnym miejscu salonu ( jest zupełnie bez ram, bo ich nie potrzebuje, wypełniony treścią po brzegi) i się uśmiecham.
„To Twoja sprawka” – myślę do Niej.
Wiem przecież, że to nie są żadne czary, lecz Jej Królowanie. Tu i teraz, pośród nas. Zupełnie realne.
Ona jest jak te królowe z bajek, które zdejmują korony z głów i drogie złotogłowie, a potem schodzą między swój lud, by poznać jego dole i niedole.
Królowa, która nie marnuje czasu siedząc na tronie, lecz uwija się wokół rozmaitych posług pośród swoich dzieci.
A Jej tron w niebie póki co jest pusty. Może kiedyś tam odpocznie, ale jeszcze nie teraz. Nie może na nim spokojnie usiedzieć póki jej dzieci wojują na świecie.
I tak zatoczyliśmy koło : od pustej złotej ramy to pustego złotego tronu.
Wszystko o Niej.
Ona wymyka się i z ram i z tronu. Taka jest nasza Królowa. Bliższa niż światło poranka.
Piekno pełne miłości dziękuję Rutko
❤️
O takim domu zawsze marzyłam. Ty piszesz, od czego należy zacząć. Bo tak jak dom tworzy mama, tak TAKI dom może stworzyć tylko Mama…
tak, późno to zrozumiałam, ale lepiej późno niż później;)
Z mojego domu ludzie po jakimś czasie uciekają, wygonieni hałasem i krzykami dzieci… 🙂 Ale może i takiej przystani się kiedyś doczekam.
Chciałabym Was kiedyś odwiedzić 🙂
Pozdrawiam ciepło!
Te puste ramy modlitwy… Czasem to niestety o mnie. Ale Twoje słowa mnie z kolei motywują, aby jednak zrobić z tym coś. Zrobić coś dobrego. Dlatego tym bardziej dziękuję za Twoje słowa:) Naprowadzają na właściwą ścieżkę i rozjaśniają mroki:)
mama trójeczki
prawie zawsze kiedy piszę, sobie samej robię rachunek sumienia moimi słowami, a jeśli pomaga to w refleksji jeszcze komuś innemu, to się cieszę mamo trójeczki:)
bardzo podobni jesteśmy my ludzie, kulejemy też podobnie.