Upały zawisły ciężko nad ziemią.
Nasza czereśnia, w której tyle pokładamy nadziei, nie przyrasta w owoce z braku wody. Sama skóra i kości – rzec by można:) Czyli pestka ze skórką.
Rozciągamy więc szlauch wieczorem i podlewamy. Woda nawet z kranu sączy się leniwą strużką. Ale efekt widać od razu i następnego dnia bladobrzoskwioniowe owoce wyraźnie jędrnieją.
– To nieprawdopodobne, że to widać tak szybko – mówię. Stoimy z mężem pod rozłożystą koroną drzewa i zrywamy te bardziej dojrzałe owoce.
Ich smak i widok karmi wszystkie zmysły.
Myślę o moim życiu.
Wczoraj i dziś.
* * *
Był taki czas, dawno temu, gdy wydawało mi się, że moje życie jest zupełnie bezowocne i pozbawione sensu. Nagromadzenie samotności, smutku i pustki było tak dojmujące jak upały dla drzewa. Dramatyczny czas, gdy kładłam się spać z nadzieją, że umrę we śnie i budziłam się rano rozczarowana faktem, że jeszcze żyję.
Myśli o samobójstwie krążą w takich chwilach nad głową jak drapieżnie ptaki nad dogorywającym zwierzęciem.
Gdy sobie przypominam tamte chwile z młodości, słyszę Jego głos:
– Zobacz co by się stało, gdybyś wtedy zrezygnowała z życia, zobacz…
i pokazuje mi rozległe przestrzenie zdarzeń i ludzi wokół…
… widzę mojego kochanego męża, moje dzieci, to miejsce, ten dom, moich przyjaciół, bliskich, uczniów, każdy kwiat, który posadziły moje ręce, słowa, bujność chwil, feerię barw.
– Gdybyś wtedy… – mówi On – nic z tego by się nie stało, nie byłoby tych ludzi ani miejsc, zdarzeń … Czy rozumiesz jak ogromna byłaby to rana we wszechświecie i czasie? Takie rany nigdy się nie goją.
* * *
Dziś wiem, że trzeba dać sobie szansę. Pozwolić życiu powoli nabrzmiewać sensem, a ten dojrzewa w ukryciu, lecz nieustannie. Nie dać się zwieść nocy, nie dać się złamać suszy, wytrwać.
Mieć dla siebie samego cierpliwość w te dni, miesiące, lata, gdy wydajesz się sobie niczym – pestka pokryta skórką. Dać sobie czas. Życie nie ponaglane rozrośnie się w soczysty miąższ i nasyci wielu.
Zrywam kolejne czereśnie, toczą mi się po dłoni zarumienione od słońca korale.
Wczoraj jeszcze nie nadawały się do jedzenia, a dziś… ich smak zbliża ku niebu.
Jak każde piękno i dobro.
Miałam bardzo podobne „wczoraj”…
I każdego dnia nie mogę się nadziwić, jak wiele się zmieniło, jakie życie jest teraz rumiane, dzięki Bogu.
Wdzięczność – tylko taka może być nasza odpowiedź:)
Dzięki, Rut.
Rutt…..
Dzięki