być…



Mąż gdzieś rano pojechał zanim wstałam. Słyszałam tylko brzęk kluczyków i trzaśnięcie drzwi.

Mam ostatnio problemy z zaśnięciem i długo w noc nie śpię, przewracając się z boku na bok, zmęczona i dniem ubieglym i swoją bezsilnością wobec faktu bezsenności. Zasypiam nad ranem.
Dziś spałam do 7:30 żeby nadrobić.
I teraz sama siedzę z moją kawą ( jak dobrze, że jest kawa, którą można się rano reanimować:)
Otworzyłam okno sypialni, włączyłam świergot ptasi z lasu obok, wpuściłam poranne letnie powietrze. Patrzę na tę zieloność przede mną, przetykaną tu i ówdzie barwami kwitnących kwiatów i … dobrze mi samej ze sobą.
Po prostu dobrze.
Z moim kubkiem popękanym z rybką, z moimi myślami ( też niektórymi popękanymi jak stara porcelana), z moimi obrazami w głowie i na sztaludze, z moimi zachwytami i obawami ( bo one są też częścią życia, Tutaj), z figurką Maryi patrzącą na mnie fiołkowym wzrokiem pełnym troski.
Dobrze mi ze sobą, taką jaką dziś jestem: niewyspaną, w kusej koszulce nocnej w cytrynki, stopami założonymi na szeroki biały parapet okna, w tej ciszy snu moich dzieci spływającej jak potok z poddasza, kojącej, z monotonną orkiestrą much zza okna, z białym szumem niewyspania w skroni.

Dobrze mi w tej chwili. Sam na sam ze sobą.
Wciąż i wciąż Mu dziękuję. Za dzikie wino obrastające nasze patio, za krzewuszkę cudowną, która kwitnie tysiącami bladoróżowych dzwoneczków, za oczy Inki niebieskie jak szlachetne szafiry, za lubczyk kwitnący na wysokich łodygach tuż przed progiem domu, za szyszki lecące z sosen, za baldachy czarnego bzu…
Dziękuję Mu za ciepłą wodę w kranie, gdy biorę prysznic i za smak pajdy chleba, którą jem rano. Nic nie uznaję za oczywiste, raz na zawsze dane czy za moje prawo. Nikt nie powiedział, że należy mi się gorąca kąpiel po upalnym dniu, nikt nie obiecywał, że jeszcze kiedyś poczuję smak chleba, zapach piwonii.
Wszystko jest darem.
I to, co duże i to, co tak maleńkie, że przechodzimy nad tym nie spostrzegając.
Ten ranek, ten kubek, ta kawa, szyszka, lubczyk … Może nawet bezsenność, może błąd ortograficzny, który popełniłam w poprzednim pisanym nocą poście ( błahy:)
I jedno i drugie uczy mnie wszak pokory, przypomina jak jestem mała, ułomna, słaba, popełniam błędy, jestem bezsilna. A to cenna lekcja.

* * *
Wraca mąż, dopijam z nim moją kawę.
Lubię być ze sobą, lubię być z nim. Lubię być:)
Za to, że jestem też dziękuję. Bo nawet to nie jest oczywiste, że być musiałam.


O ruttka

Szczęśliwa żona od 25 lat, mama czwórki dzieci, w tym trójki dorosłych. Poszukiwaczka skarbów w codzienności, zakochana w Bogu i oddana Maryi. Zapatrzona w biblijną Rut - wierną aż do bólu i umiejącą zbierać z pól te kłosy, które przeoczyli inni. Kochająca poezję, książki, muzykę, rośliny, malowanie i piękno w każdej postaci.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

5 odpowiedzi na być…

  1. Beata pisze:

    To prawda Rutko,że nic nie jest pewne ani oczywiste.Od kilku lat opiekuje się mamą i teściową chorymi na demencje.To jest dla mnie przerażające jak powolna śmierć mózgu zmienia wszystko dla chorych i otoczenia.Momentami mam wrażenie ,że sama powoli też umieram.Stałe przebywanie z nimi już zaprowadzilo mnie do psychiatry.

  2. ruttka pisze:

    Przykro mi Beatko. Jeszcze raz Ci błogosławię i będę pamiętać o Tobie w moich rozmowach z Nimi.
    Moje babcie były chore na Altzheimera, moja siostra boi się, że odziedziczyła ten gen, bywa, że ma zaniki pamięci. Ja też czasem się boję. Tym bardziej wiem: nic nie jest na zawsze, więc trzeba się cieszyć każdym drobiazgiem.

  3. Barbara pisze:

    *Beatko,jak ja Cię rozumię,przez ponad 10 lat opiekowałam się teściową chorą na Altzheimera,dałam radę,chociaż na pewno zostawiło to ślad w mojej psychice.Ty też dasz radę,człowiek może dużo wytrzymać z Bożą pomocą.Tak Rut ,trzeba się cieszyć wszystkim,każdym drobiazgiem,każdą chwilą jaka jest nam dana .Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję ,że jesteś.

    • Beata pisze:

      Bóg zapłać za wsparcie Rutko i Basiu.To co teraz napiszę dotarło do mojej świadomości bardzo niedawno mimo ,że jestem już w podeszłym wieku w momencie załatwiania za mamę spraw urzędowych.Przez całe życie boję się jej i baaardzo mi z tym źle.Czy u swoich chorych mialyscie napady agresji?

  4. Barbara pisze:

    Beatko moja teściowa takich typowych ataków agresji nie miała,ale przeszliśmy przez wszystkie etapy choroby.To prawda,że gdy ktoś choruje w domu na Altzheimera ,to choruje cała rodzina.Będę pamiętać o Tobie w modlitwie,prosić o siły i wytrwałość.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *