Moja najmłodsza siostra Kora porzuciła tymczasem wszystko i wyjechała w podróż w nieznane po Ameryce Południowej. Gdzie jest aktualnie, trudno powiedzieć, a kiedy wróci – jeszcze trudniej. Bez rezerwacji, szczegółowego planu podróży, bez orientacji w terenie i z jedną walizką.
Taka już jest ta nasza Kora. Nie pierwsza to jej tego typu podróż i pewnie nie ostatnia. Trochę nas do tego przyzwyczaiła, ale tylko trochę.
W tymczasowym spadku zostawiła nam robocika sprzątającego, żebyśmy sami przetestowali czy to dobry wynalazek.
Robota Kora nazwała Chinką, bo właśnie z tego kraju przyjechał kiedyś do Polski.
Wynalazek jest dobry i średnio raz lub dwa razy w tygodniu się o tym na nowo przekonujemy.
Chinka jeździ sobie po domu i zamiata wszystkie pyłki. Jest przy tym skrupulatna i uparcie wpycha się tam, gdzie niekoniecznie powinna. Ostatnio z tego powodu uwięzła pod kanapą, a tydzień temu zamotała się w kawałek tkaniny, która zbyt swobodnie zwisała na podłogę.
Gdy coś takiego Chince się zdarzy, woła o pomoc. Oczywiście po angielsku, jak na przyzwoitą Azjatkę przystało:)
Puszczam więc robocika do kuchni, potem do salonu, następnie do łazienki. Stamtąd Chinka wychodzi ozdobiona firankami pajęczyn, które gdzieś tam znalazła w kącie, uparcie wchodząc pod grzejnik. Przenoszę ją do sypialni i zamykam drzwi, ale gdy zaglądam po pięciu minutach, okazuje się że robot stoi na środku jak wryty. Włączam więc ponownie. Urządzenie obraca się delikatnie na prawo, potem na lewo i znów staje, a z jego trzewi wydobywa się wdzięczna angielszczyzna: Error fifteen.
Idę więc po komórkę i sprawdzam w zasobach Internetu co dla takiej Chinki oznacza ” błąd nr 15″.
Po chwili wszystko się wyjaśnia – ” oczyść linię czujników”.
Czyli w ludzkim narzeczu: „przetrzyj oczy”.
No tak. Te firanki kurzu. Nic nie widzi.
Biorę wilgotną ściereczkę i przecieram.
Restartuję. Chinka wraca do gry, a ja zadowolona wracam do gotowania obiadu.
Nad garnkiem czerwonego barszczu zamyślam się filozoficznie.
Error fifteen.
Czy z nami nie jest podobnie?
Ile razy powinien nam wyskoczyć taki komunikat?
Gdy myślimy: nikomu nie jestem potrzebny, świat obył by się beze mnie, nic mi nie wychodzi, po co ja żyję, to już koniec, nie dam rady …
Rozglądamy się bezradnie w przeszłość i przyszłość, kręcimy w kółko i w końcu zdezorientowani ustajemy.
Error fifteen.
Przetrzyj oczy.
Błąd nr 15.
I parę jeszcze innych błędów, z którymi trudno się chodzi, myśli, oddycha, kocha, żyje.
O gotowaniu barszczu nie wspomnę.
Więc…
… co we mnie krzyczy i łka: „Error. Error.”???
Świetny tekst. Dziękuję.
Piekny tekst. Przecieram oczy.
Dziekuje, Rutt