Udała się Bogu wieś.
Tu świat nie kończy się ścianą. Tu rozumiesz co znaczy mieć na własność wszystko. Jesteś panem zórz i horyzontów. Za progiem domu zaczyna się twoje królestwo.
Człowiek nie powinien mieszkać w betonowych mrowiskach miasta. Rozłożyście rozrosnąć się może tylko w przestrzeni, mając pod stopami prawdziwą ziemię i dach z prawdziwego nieba nad głową.
Nie będzie wtedy rachityczną roślinką, która walczy o skrawek powietrza, oddechu, ciszy, o każdą myśl…
Oprzeć pewnie swój wzrok o ścianę lasu, wchłonąć w płuca jak płynne złoto brzask rozległy nad polami, zanurzyć słuch w szeleście liści. Zamiast w asfalcie brodzić w kroplach rosy. Mieć sny z przewagą zieleni i błękitu.
Być jak człowiek zasadzony nad płynącą wodą. Jego liście nigdy nie więdną, jego korzenie zrośnięte z wiecznością.
Miejsca nas zmieniają.
Czy chcemy tego czy nie.
Za naszą zgodą lub bez niej.
Nieustannie.
Nieprzerwanie.
Z wytrwałością piasku przesypującego się w klepsydrze, z cierpliwością kropel żłobiących skały.
Nawet nie dostrzegamy, gdy wtapiamy się w przestrzenie. Zrastamy z nimi. Wystarczy kilka miesięcy wystawiania twarzy ku słońcu, trochę zapachu żywicznych sosen, szczypta nasion brzozy pływających po czarnym oceanie twojej kawy, liść przyklejony do noska buta …
Stajesz się panem zórz i horyzontów, opłotków i piaszczystych traktów.
I samego siebie.
Tak, zdecydowanie się udała!
Chociaż ostatnio robiłam zdjęcie panoramy Torunia nocą i mimo świateł miasta Wielki Wóz mi się w kadr załapał 🙂
Ile razy w mroźną noc podziwialiśmy z dziećmi Wielki Wóz. To prawie nasz rytuał. I pas Oriona. Dzieci pociągały noskami i mówiły- Pachnie kiełbaskami z ogniska. A to oczywiście był dym z kominów ?
?
?
Wieś jest piękna, to fakt. Każda, a polska szczególnie:) Mazurska, sudecka, podlaska, cudowna na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, na Pomorzu Zachodnim zachwycająca! Każda inna i przepiękna. Spędzamy zwykle kilka tygodniu w roku na wsi w różnych częściach Polski (i czasem Europy kilka dni) i nie mogę się przestać nią zachwycać.
Jednak nie byłabym w stanie wyprowadzić się z miasta na stałe. Nie wyobrażam sobie tego. Mimo wszystkich ograniczeń mieszkania w wielkim mieście, to jest moje miejsce, w każdym razie na tym etapie życia. I chyba na zawsze. Na wsi nie podoba mi się brak anonimowości , mentalność niektórych osób (w dzieciństwie całe wakacje spędzałam na wsi i te relacje zostały do dziś) i np. stosunek niektórych osób do zwierząt. Nie zniosłabym tego na co dzień. Ale myślę, że to też wynika z przyzwyczajenia. Po prostu miasto znam od urodzenia i w nim właśnie czuję się wolna.
Uwielbiam Twoje mądre, głębokie i szczere wpisy:)
Cudownej końcówki listopada:)
Ja tez urodziłam się i wychowałam w mieście. Małym, ale jednak mieście. Potem studiowałam w dużym mieście.
Teraz mieszkamy w starym siedlisku po moich dziadkach. Jako dziecko tak jak Ty spędzałam tu część wakacji i nie lubiłam tego miejsca. Wręcz się go bałam. Ale dziś widzę, że te uczucia rodziły się tylko dlatego, że mój dziadek był bardzo trudnym człowiekiem, a moja babcia była zwykle smutna i zapracowana. Dlatego nie lubiłam tego miejsca i gdyby mi ktoś wtedy powiedział, że będę tu mieszkała, chyba rozpłakałabym się z rozpaczy.
Ale dziś wiem już na pewno, że tak samo jak miejsca nas zmieniają sekunda po sekundzie , tak też i my je tworzymy swoją miłością, radością, troska, relacjami. Dlatego ten smutny zakątek świata zakwitł od kiedy się nim zajęliśmy. Ziemia jest jak dziecko i gdy się nią opiekujemy, pięknieje i rośnie.
Lubię moje rodzinne miasteczko i przez lata marzyłam, by w nim zostać. Ale dziękuję Bogu każdego dnia, że jednak nie zostałam. Może to też kwestia wieku ? Wraz z upływem lat chcesz być coraz bardziej wolny. Przynajmniej ja tak mam. Miasto to pewnego rodzaju klatka. Może ze złota i puchu, ale klatka.
Pozdrawiam Cię mamo trójeczki?