W całym domu pachnie.
Dziko, swojsko, smacznie.
W garnku bulgocze grzybowa zupa. Brązowe kawałeczki kapeluszy i białe krążki nóżek podskakują w rytm pulsowania indukcji. Zielone listki pietruszki i lubczyku niespiesznie oddają swój aromat. Marchewka rozpływa się w objęciach ziemniaków. A cebulka dopełnia całości. Parę ziaren pieprzu, ziele angielskie, laur.
Kompozycja na miarę Beethovena lub Vivaldiego. Choć nie znajdzie raczej poklasku tłumów. Ale na pewno wprawi w dobry humor całą rodzinkę.
No. Może poza mężulkiem, który jest wybitnie nie- zupowy. I poza Alusią która odfrunęła jak ptak 1 października. Obładowana oczywiście słoikami:)
Z tymi grzybami to zupełnie jak w życiu bywa.
Poszliśmy z mężulkiem szukać ich do sadu. Wiem, brzmi egzotycznie, że grzyby w sadzie zbieramy. Ale tak to z naszym sadem jest. Daje i śliwki i jabłka, jeżyny, szyszki, żołędzie, kasztany, jest tam i dzika róża i paprocie, i fiołki kwitną i szalej się rozrasta, dziewanna prawie taka jak śliwy, leśne maliny też próbują znaleźć sobie miejsce. Jest tam wszystko, więc dlaczego nie miałyby rosnąć nie grzyby.
Więc rosną.
Najwięcej muchomorów- pięknych jak marzenie, czerwonych w białe piegi. Ale zaraz po muchomorach są zajączki. Śliczne, malutkie, o kapeluszach w ciepłym odcieniu brązu, niemal zamszowe. Zwą je tu także okoliczni ludzie kraśniakami, bo nagniecione od spodu, pokrywają się fioletowymi sińcami. Takie delikatne:)
I my właśnie głównie na te zajączki polujemy w sadzie całą jesień.
Ale tym razem nic nie upolowałyśmy i wracaliśmy z pustymi rękami i markotnymi minami do domu.
– W tym roku coś grzybów nie ma- narzekał mężulek, szurając butami o szorstką sierść trawy – Widocznie za zimno.
I nagle się zatrzymał .
– Rozdeptałem coś – stwierdził i podniósł nogę.
Staliśmy oto zdumieni prawie pod progiem naszego domu, a wokół nas w trawie tkwiły brązowe kapelusiki.
Cały trawnik niemal kwitł zajączkami.
Pochyleni jak staruszkowie, z nosem przy samej ziemi, uzbieraliśmy cały koszyk.
– To tak jak w życiu – mówi Wiesia, gdy opowiadam w pracy tę historię – Czasem szukamy nie wiadomo gdzie, tego, co mamy we własnym domu.
Nic dodać, nic ująć.
Chyba że ująć trochę chochelką tej zupy z garnka i wlać na talerze:)
Jakże łatwo zaczarować życie jedną chochelką zupy grzybowej.
Jakże łatwo z jednego koszyka grzybów upleść historię o życiu.
Piękna musi być jesień na Podlasiu ?
piękniejszej nigdzie nie znajdziesz?
Muchomory wydają mi się w trym roku wyjątkowo urodziwe :D.
Ano tak to jest „po dalekim szukał świecie tego, co jest bardzo blisko…”
Z muchmorami, trutką na muchy i naszą kotką mieliśmy ostatnio niemiłą przygodę☹️ Na szczëście skończyła się happy endem.
Zazdroszczę takiego sadu :))
Ale skoro Pan Bóg dał mi nieoczekiwanie mały ogródek, to może kiedyś doczekam się i dużego sadu?
Mi dał nieoczekiwanie grzybobranie… to w sumie czemu nie miałby dać ci sadu? 😉
Oj. Pan Bóg często bywa Nieoczekiwany?
” Marchewka rozpływa się w objęciach ziemniaków.” Rozpłynęłam się : ) Zajączków pod progiem domu zazdroszczę, ja się muszę zawsze długo, długo naszukać grzybów.
Kiedyś, kiedy niecierpliwie czekaliśmy na Dziecko, poszliśmy na grzyby. Nic prawie nie znaleźliśmy. Tylko dwa młode, zdrowe grzyby. Następnego dnia zrobiłam test ciążowy i zobaczyłam dwie kreski. Za 9 miesięcy urodził się nam Syn. Dwa lata po nim — drugi. No tak było : )
Alusię pozdrawiam, wspominając własne Słoikowe Październiki w Pięknym Mieście!
Amo. Dobra wróżba z grzybów ☺️ Tu ludzie czasem mówią, że jak śnią sie komuś grzyby, to będzie bogaty ? A czy istnieje większe bogactwo niż nasze dzieci.
Pozdrawiam Was wszystkie dzielne kobiety oczywiście grzybowo??