Siedzimy przy kuchennym stole. Lalcia rysuje liść koniczyny bez odrywania ręki. Czterolistny liść.
– Mamo, a czy da się znaleźć czterolistną koniczynę? – pyta.
– Tak. Kilka razy w życiu znalazłam – przyznaję.
– I co? Miałaś wtedy szczęście?
– Tak. Ale to nie od koniczyny.
– A od czego?
– Szczęście jest od Boga – śmieję się.
Ale córka drąży temat. Z drążenia i nieugiętości jest znana:)
– A opowiadałaś, że jak byłyście małe, to szukałyście na takim krzaku, którego nazwy nie pamiętam, kwiatków. On normalnie ma cztery płatki, a wy…
– My szukałyśmy takich z pięcioma – wchodzę jej w słowo – To był bez.
– Tak. I mamo mówiłaś, że zjadałyście taki kwiatek żeby mieć szczęście. I co? Miałaś?
– Tak. Miałam.- odpowiadam śmiejąc się na wspomnienie tego, co wyczyniałyśmy jako dzieci – Bo ja zawsze mam szczęście. I bez kwiatka.
– A to prawda – Lalcia nie ustaje – że jak się pierwszy raz usłyszy kukułkę i będzie się miało przy sobie pieniądze, to będzie się bogatym cały rok?
– Nie. Ja zawsze słyszę kukułkę bez pieniędzy, a i tak jestem bogata.
Hmmm. Lalcia się zastanawia.
– Ja też ostatnio jestem bardzo szczęśliwa – zaczyna się zwierzać – Bo często jeździmy na babskie zakupy – dodaje koronny argument.
🙂
Każdy ma – zdaje się – swoją własną miarę szczęścia, bogactwa, zdrowia, pomyślności.
I -bardzo często – własne powody, by być … nieszczęśliwym.
Zawsze mamy wybór.
Nawet w takich kwestiach.
Nowe tło ☺ Ładne choć jesienne. Żal mi odchodzącego lata.
Nie. Nie jest jesienne Marzenko. To mój ogródek z samego środka lata:) tym obrazkiem próbuję to lato zatrzymać jeszcze na chwilę.
tak, Rut. Sami sobie ten drut przed oczy wstawiamy. Świetne ydjęcie. Dzięki
Amo. Czy coś się stało? Jakaś smutna jesteś. Czuję to.