umowa brylantu

 

– Popatrz – mąż podsuwa mi pod oczy ekran swojego smarfona.  Widzę jak czyjeś ręce obrabiają pierścionek.

– Chciałabyś taki? – kusi mąż – Gdybym ci taki kupił?

– Nie.  Po co mi coś takiego? – wzruszam ramionami.

– Ale popatrz jaki wielki rubin. I ten brylant. – zachwala ukochany tonem straganiarza.

– Po co mi to? – śmieję się i znów odpowiadam pytaniem.

Pierścionek z rubinem już mam. Dali mi go kiedyś moi rodzice. I – jeśli jest dla mnie cenny – to nie ze względu na rubin ani złoto, z których powstał, lecz z powodu miłości, z jaką został dany.

A brylanty?

Wczoraj z Laurką bawiłyśmy się w sadzie. Resztki mokrego śniegu lśniły w słońcu jak pokruszone klejnoty, a my lepiłyśmy zgrabne kuleczki i układałyśmy w stosik.

– To nasze brylanty. – mówiłam.

– Ale dużo ich zrobiłyśmy – cieszyła się córeczka.

 

– Ale zobacz… – mąż przerywa moje rozmyślania – Nie podoba ci się?

Patrzę na niego zdumiona:  „Czyżby naprawdę planował  kupić  mi coś takiego?”

– Nie. – odpowiadam – Wolę cyrkonie albo zwykłe szkiełko. Błyszczy tak samo.

– No, ale gdybyś wiedziała, że masz na palcu kamień wart miliony?

– I co? Byłabym wtedy mądrzejsza? Piękniejsza? Bardziej wartościowa? Lepsza?

 

Mój mąż lubi tak droczyć się ze mną. Nie stać nas brylanty i nie bolejemy z tego powodu.

Znalezione obrazy dla zapytania brylant

Nasza cywilizacja przypisała dziwne znaczenia niektórym przedmiotom. Wielu postradało zmysły, a nawet życie z powodu grudki złota czy bryłki minerału.  A czym się różni brylant od zwykłego kamienia błyszczącego na dnie strumienia? Albo kropli rosy toczącej się o świcie po dłoni liścia?

Nadaliśmy umowną wartość  papierowym prostokącikom z wydrukowanym nominałem, nazwaliśmy je pieniędzmi, a potem… goniąc na oślep, zapomnieliśmy, że to tylko umowa, że coś znaczą.

Nasza cywilizacja odebrała znaczenie temu, co naprawdę cenne. Przyjaźni, uczciwości, wierności, pracy, prawdzie, miłości…

Podobny obraz

W czym mi pomoże garść pereł, gdy znajdę się na pustyni?

Czy złoto mnie wtedy napoi?

Czy banknot zaklei ranę serca?

A brylant na palcu? Przytuli, gdy będę umierała?

 

 

 

 

 

O ruttka

Szczęśliwa żona od 25 lat, mama czwórki dzieci, w tym trójki dorosłych. Poszukiwaczka skarbów w codzienności, zakochana w Bogu i oddana Maryi. Zapatrzona w biblijną Rut - wierną aż do bólu i umiejącą zbierać z pól te kłosy, które przeoczyli inni. Kochająca poezję, książki, muzykę, rośliny, malowanie i piękno w każdej postaci.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Wszystko. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *