grudka czasu

 

Macie czasami takie dni?

Czas wydaje się przeciekać między palcami jak woda. A im usilniej próbujesz go schwycić, tym szybciej go tracisz.

Gdy byliśmy mali lubiliśmy lepić z plasteliny. Była twarda i nim zabraliśmy się do pracy, trzeba ją było długo „miętkować”. Tak to nazywaliśmy w naszym dziecięcym żargonie. Miętkowało się plastelinę, aż stała się ciepłą plastyczną grudką w dłoni, gotową, by nadać jej kształt.

Bywają właśnie takie dni. Masz taki wymiętkowany kawałek czasu w dłoni. Powinieneś coś z tym zrobić, a zupełnie nic ci nie przychodzi do głowy. Żaden pomysł, forma, figura. Stoisz z tym czasem bezradnie i czujesz jak grudka coraz bardziej zastyga w dłoni nieokreślona. Czujesz się zawiedziony, rozczarowany i chce ci się płakać jak dziecku, które uświadomiło sobie, że nic nie umie.

Macie takie dni?

Znalezione obrazy dla zapytania plastelina w dłoni

Ja mam. Wplecione od czasu do czasu między inne, bardzo kolorowe, intensywne i bogato rzeźbione dni.

I zawsze pytam po co one są.

Bezkształtne i szare byle co, bez nazwy.

Przeczuwam bardziej niż znam odpowiedź.

Ten czas pozornie bezładny, chaotyczny i nieokreślony kształtuje mnie samą. Sam pozbawiony kształtu jest przestrzenią określenia dokładniej kim ja jestem. Zadania sobie kilku pytań.

Czy jestem wartościowa tylko przez sumę tego, co osiągnę? Czy można moją wielkość zmierzyć moją produktywnością? Czy na tym polega mój fenomen ile zdołam zrobić?

Czy przestanę się liczyć, gdy nie będę zdolna do pracy? Gdy nie dam rady usiąść? Logicznie odpowiedzieć na pytanie?

A może stojąc cały dzień z grudką zastygającego czasu w dłoni, wciąż jestem ważna, piękna, potrzebna?

Jestem wartością samą w sobie.

Gdy leżę jak warzywo pod medyczną maszynerią, gdy błąkam się we mgle schizofrenii, gdy jestem alkoholikiem rzuconym jak śmieć do rynsztoka, gdy mierzę 1cm, gdy urodzę się bez czaszki, gdy ze starości nie pamiętam już kim jestem, gdy nie mówię, gdy nieuleczalnie chory powoli gasnę…

Nie muszę nic robić, nic udowadniać, nie muszę wyrabiać normy, nie muszę mieścić się w standardach jakości, nie muszę rokować na przyszłość, by być człowiekiem.

 

Tego uczą mnie takie dni, które ściekają między palcami bez kształtu.

Uczą mnie, że ja mam kształt. I nic tego nie zmieni.

 

 

 Że jestem ważna.

I nic tego nie zmieni.

 

 

O ruttka

Szczęśliwa żona od 25 lat, mama czwórki dzieci, w tym trójki dorosłych. Poszukiwaczka skarbów w codzienności, zakochana w Bogu i oddana Maryi. Zapatrzona w biblijną Rut - wierną aż do bólu i umiejącą zbierać z pól te kłosy, które przeoczyli inni. Kochająca poezję, książki, muzykę, rośliny, malowanie i piękno w każdej postaci.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Wszystko. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *