Ci z Was, którzy znają mnie dłużej wiedzą, że zawsze w czasie Wielkiego Tygodnia ja i moja rodzina doświadczamy jakiegoś cierpienia. Czasami precyzyjnie zaczyna się w Niedzielę Palmową i trwa do Wielkiej Soboty. Przeżywamy Krzyż nie stojąc z boku, lecz jakby od środka. To trudna łaska, ale łaska.
W tym roku krzyż przyszedł wcześniej.
Kilka dni temu mój mąż miał w nocy atak bólu. Nie działały tabletki. Na pogotowiu dali zastrzyk. Okazało się też, że od kilku dni w moczu jest krew. Czasem była sama krew. Duży skrzep zablokował pęcherz i mąż znalazł się na oddziale ratunkowym. Zrobiono USG.
Lekarze zdiagnozowali u mojego męża Michała duży guz na nerce. 12-centymetrowy. Większy niż sama nerka.
Czekamy na kolejne badania. Operację.
I… ogromnie prosimy Was o modlitwę, bo potrzebujemy Szymonów, którzy pomogą nam iść naszą drogą krzyżową za Jezusem.
Tak wiele osób już się za nas modli, ale postanowiłam poprosić także Was, bo wielu z Was traktuję jak przyjaciół.
W naszych sercach nic się nie zmieniło. Ufamy.