droga – krok zaufania

 

– A to co? – rzuca pytanie moja mama, biorąc wielkie koperty, które właśnie kupiliśmy na poczcie.

– Wysyłamy murzynkom skarpetki, majteczki i koszulki. – odpowiadam, zdejmując szalik – Do Kenii. Może chcesz się dołączyć? – pytam.

– Tak, chcę. Moim wdowim groszem. Czytałam, że siostry nie mają ich w co ubrać.

 

„Byłem nagi, a przyodzialiście mnie.”

 

Opowiadałam Wam jakiś czas temu o mojej drodze, o odkryciu  obecności Maryi w moim życiu, o Jej słowach, które tyle zmieniły, o uzdrowieniu ze śmiertelnego lęku, o zupełnej przemianie mojego życia i myślenia. Chcę Wam opowiedzieć o jeszcze jednej rzeczy, do której zostaliśmy wraz z mężem wezwani i jak na to wezwanie odpowiedzieliśmy.

Jak zwykle – wszystko przez Przypadek:)

Pewnego dnia natknęłam się na pewien wywiad w gazecie. Chłopak opowiadał jak borykał się z poważnymi problemami finansowymi, miał na utrzymaniu rodzinę, pracował na dwa etaty i nie mógł ani wyjść z długów ani poprawić bytu swojej rodziny. I wtedy ktoś ze znajomych zapytał go: A płacisz dziesięcinę?

– Jaką dziesięcinę? – chłopak był zbity z pantałyku.

– No, czy płacisz dziesięcinę Bogu. Jedną dziesiątą swoich przychodów. Czy oddajesz Bogu?

– Nie. A dlaczego miałbym to robić? – oburzył się ledwo wiążący koniec z końcem żywiciel rodziny.

– Bo przecież wszystko co masz, masz od Niego. Siły, zdrowie, rodzinę, chęci, zdolności, zapał, pomysły i wszystko inne. To dlaczego nie miałbyś Mu oddać jednej dziesiątej tego. Spróbuj. Ja płacę i Bóg jest wierny.

Wyobrażacie sobie wzburzenie rozmówcy. Skończył rozmowę i odszedł. „Też pomysł – pomyślał – to jak skazać moje dzieci na głód.” I zostało, jak było.

Ale z czasem sytuacja materialna jeszcze się pogorszyła i chłopak przyparty do muru przypomniał sobie słowa znajomego. Zaczął szukać informacji. Szybko znalazł opowieści o innych ludziach, którzy zaufali Bogu w ten sposób i się nie zawiedli. Znalazł też jeden szokujący fragment Pisma świętego mówiący o dziesięcinie.

„Przynieście całą dziesięcinę do spichlerza, aby był zapas w moim domu, a wtedy możecie mnie doświadczyć w tym – mówi Pan Zastępów – czy wam nie otworzę zaworów niebieskich i nie zleję na was błogosławieństwa w przeobfitej mierze.” (Księga Malachiasza 3, 10)                                              

Jedyny fragment, w którym Bóg zachęca, by wystawić Go na próbę, by Go wypróbować, by sprawdzić Jego wierność i hojność. Okazać zaufanie – zapłacić dziesięcinę i czekać na obfite błogosławieństwo.

I ten chłopak zaryzykował. I tak nie miał już innego pomysłu jak ratować sytuację. Był pod przysłowiową ścianą.

Zaryzykował i nie zawiódł się. Bardzo szybko pojawiła się nowa lepsza praca, stabilność finansowa, wyszedł z długów i mógł nawet zaoszczędzić tyle, by myśleć o dobudowaniu do małego domu kolejnego pokoju. Dziś opowiada o tym wszystkim i zachęca, by mieć odwagę rzucić się Bogu w ramiona.

Sparafrazowałam Wam tę historię, bo nie pamiętam szczegółów. Czytałam ją jakieś 3 lata temu.

Zadziwiło mnie to, ale odłożyłam „na półkę”. Opowiedziałam mojemu mężowi, ale nie miałabym odwagi zaproponować mu tak ryzykownego posunięcia w naszej skromnej sytuacji.

Ale jak Bóg się uprze na coś, to nie odpuszcza. Temat wciąż się pojawiał. Oczywiście zawsze przypadkiem. W Internecie, w telewizji, w czytaniach mszalnych, w rozmowach.

Za którymś razem nie wytrzymałam i porozmawiałam o tym z mężem. Mój mąż jest ogromnie mądrym człowiekiem i postanowiliśmy wspólnie, że będziemy dawać 5%. Tak asekuracyjnie:) Bo przecież naprawdę nie jesteśmy bogaci i mamy czworo dzieci.

Obliczyliśmy co i jak, gdzie i na co. I tak robiliśmy przez kilka tygodni. Ale z dziesięciną jest jak z jedzeniem cukierków. Jak już raz spróbujesz, nie możesz przestać. Ssie.

Czuliśmy jakiś niedosyt, jakieś mrowienie. Tak nam to doskwierało, że w końcu siedliśmy jeszcze raz, przeliczyliśmy po raz kolejny i zdecydowaliśmy: Rzucamy się w Jego ramiona nie na niby, ale naprawdę.

Pamiętacie? – wiara jest jak mięsień. Nie wyćwiczymy mięśnia podnosząc zapałki, ale prawdziwe ciężarki.

Od ponad roku nad naszym stołem wisi fragment z Malachiasza. Wyblakł już kilka razy i musiałam go poprawić. Po kilku miesiącach płacenia dziesięciny i wylewania się na nas ogromnych łask Boga, wzięłam długopis i  z rozmachem podkreśliłam słowa: MOŻECIE MNIE DOŚWIADCZYĆ i słowo PRZEOBFITEJ.

Prawda warta jest podkreślania.

Podzieliliśmy się obowiązkami.

Mój mąż prowadzi kwerendę, tzn. oblicza ile w danym miesiącu uzbieraliśmy „dziesięciny”, a ja szaleję po kobiecemu, wyszukując kolejne sposoby i okazje jakby Mu te pieniądze oddać. Podobnie jak na zakupach, tylko odwrotnie.

 Czasem jest to jakiś mały zakon, który mieszka w starym drewnianym domku i nie ma z czego go wyremontować, czasem biedna rodzina, czasem pieniądze na zbiórkę dla ciężko chorego na operację, czasem zamówienie mszy wieczystych za kilka osób, czasem na remont naszych parafialnych kościołów, na jedzenie dla bezdomnego… Sprawia nam to tyle radości i frajdy, że aż wstyd się przyznać, bo to my więcej zyskujemy na tej dziesięcinie niż ktokolwiek inny.

Ostatnio wycięłam z gazety prośbę siostry misjonarki z Kenii. Zajmują się tam biednymi dziećmi, placówka jest jedynym miejscem, gdzie te dzieci mogą odpocząć, pobawić się, czegoś nauczyć, umyć, najeść. Niestety często nie mają one nic, nawet bielizny. Wśród darów nie ma skarpetek, majteczek i podkoszulek, a pieniędzy nie starcza, by to kupić.

Siostry proszą więc, by wysłać takie rzeczy, ale koniecznie listem o wadze nieprzekraczającej 1kg. Inaczej musiałyby zapłacić dużą sumę za odbiór przesyłki, a odbiór jednokilogramowego listu jest w Kenii darmowy.

Jeśli ktoś z Was chciałby pomóc podaję adres:

S. Amabilis Gliniecka, PO Box 144 KahuroMurang’a

Kenia

Sprawdzałam na poczcie. Wysłanie takiego listu do Kenii to 38 zł.

Czasem trzeba tak niewiele, by zrobić dużo.

 

 

I potraktujcie te moje słowa jak Przypadek. Drugie imię Boga 🙂

 

 

O ruttka

Szczęśliwa żona od 25 lat, mama czwórki dzieci, w tym trójki dorosłych. Poszukiwaczka skarbów w codzienności, zakochana w Bogu i oddana Maryi. Zapatrzona w biblijną Rut - wierną aż do bólu i umiejącą zbierać z pól te kłosy, które przeoczyli inni. Kochająca poezję, książki, muzykę, rośliny, malowanie i piękno w każdej postaci.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Wszystko. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *