Dzwoni Ksawery i opowiada relację z którychś tam rekolekcji parafialnych. Cały Wielki Post to dla niego wielka orka i wielkie żniwo, szczególnie zbierane w konfesjonale.
– Byłem świadkiem nawrócenia. – opowiada, a ja zaczynam snuć wizje grzesznika, który zrzucił ciężar win i wrócił w ramiona Chrystusa.
– Nie, posłuchaj Rut. – prostuje moje myśli przyjaciel ksiądz i opowiada…
Rekolekcjonista głosił kazanie. Bardzo długie. Opowiadał, opowiadał, tłumaczył. W końcu, gdy wszystko zdawało się zmierzać ku końcowi, ku zdumieniu słuchających tłumów oświadczył, że to była pierwsza część jego wywodu, a teraz przejdzie do części drugiej:) Pewnie niejeden wierny był rozczarowany takim obrotem sprawy. Ale…
…. po skończonej mszy, gdy Ksawery wraz z innymi księżmi wrócili do zakrystii, nagle wpada jakiś człowiek, podchodzi do kaznodziei i mówi z płonącymi policzkami: „Dziękuję. Dzięki kazaniu księdza postanowiłem od dziś zmienić swoje życie.”
Wszyscy stali jak osłupiali, a rekolekcjonista przytomnie pyta: – No dobrze. A co pana tak poruszyło w mojej homilii?
– A to proszę księdza, że ksiądz powiedział: „teraz kończę pierwszą część, a przechodzę do drugiej”, więc ja postanowiłem zrobić to samo z moim życiem. Kończę z grzechem i przechodzę do części drugiej mojego życia. :):):)
Duch święty ma poczucie humoru i tchnie kędy chce.
Czasem najbanalniejsze zdanie z wywodu może komuś odmienić życie, czasem kropka nad i, czasem jeden uśmiech, gest, a nawet czegoś brak.
Takich zawracających nas ciągle drobiażdżków sobie i Wam życzę jak najwięcej.