być mężczyzną, być mężczyzną…

 

Z pokoju Dusia dobiegają jakieś „techniczne dźwięki”. A to coś po czymś szoruje, a to stuka, a to wiruje jazgotliwie.

– Synu!!! – krzyczę – To brzmi jak wiertło dentystyczne!

Zza drzwi wyłania się Laurka.

– Dusio lobi jakiś swój nowy wynalazek – komunikuje bez zbędnej emfazy jak ktoś kto już niejedno widział i niewiele go zdziwić potrafi.

Dusio nas do pewnych rzeczy przyzwyczaił metodą kropli drążącej skałę. Jeśli robisz coś stosunkowo często i z uporem maniaka, to w końcu najzagorzalsi nawet oponenci dadzą się przekonać, że to normalne.

I tak daliśmy się przekonać…

Do tego, że wiaderko na drewniane klocki wisi nieustannie na drzwiach szafy i udaje kosz do gry w kosza. Oczywiście po uprzednim wysypaniu klocków byle gdzie i wyjęciu dna:)

Do tego, że nasz duży pokój to boisko piłkarskie, a kanapa i kufer to dwie bramki. Szkoda tylko, że w trakcie rozrywek choinka zbyt systematycznie jest pozbawiana igliwia.

Do tego, że Dusiowe biurko bardziej podobne jest do warsztatu stolarza lub mechanika niż do miejsca przeznaczonego na naukę.

Do pochlebstw , które płyną z ust Dusia jak wezbrana rzeka miodu, gdy chce, by siostry rozegrały z nim mecz. Takich męskich pochlebstw – nasyconych w treści, ale nie wylewnych – typu: „jesteś naprawdę dobra w obronie i zwody ci już nieźle idą”. Cokolwiek to znaczy:)

Do dzikich zabaw, do których zawsze – nie wiedzieć jak – zwerbuje amatorów.

Do oglądania „Galileo” o każdej porze dnia w ilościach przekraczających wszelkie dozwolone dawki.

No i… do wynalazków Dusia, które testowane są na bieżąco w przestrzeni domowej jak np. indiańska strzałka ze śruby, która wbiła się w szkło obrazka na ścianie. Dobrze, że po drodze nie było niczyjego oka:) Choć – w sumie – co nas nie zabije, to nas wzmocni:)

 

Może zabrzmię kontrowersyjnie w epoce  idei gender, ale jedyne co przystaje do rzeczywistości to stwierdzenie, że :bycie chłopakiem to coś zupełnie innego niż bycie dziewczynką:) Jeśli ktoś twierdzi inaczej, to nie wiem z jakiej jest planety, ale nie z tej samej, po której ja stąpam codziennie. A twardo stąpam, zawadzając nogą o rozsypane klocki, śruby, kawałki rozłupanego drewna, śrubokręty, indiańskie strzałki i piłki wszelkiego kalibru:)

 

O ruttka

Szczęśliwa żona od 25 lat, mama czwórki dzieci, w tym trójki dorosłych. Poszukiwaczka skarbów w codzienności, zakochana w Bogu i oddana Maryi. Zapatrzona w biblijną Rut - wierną aż do bólu i umiejącą zbierać z pól te kłosy, które przeoczyli inni. Kochająca poezję, książki, muzykę, rośliny, malowanie i piękno w każdej postaci.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Wszystko. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *