Czesze mnie i paple.
Przypina spinki, a każdą koronuje stęknięciem, bo dusi z całej siły. Zakłada opaskę jednym końcem prawie celując w oko i paple. Wytrzymuję wszystko, bo uwielbiam jak ktoś mi przekłada włosy, nawet gdy jest to na pograniczu ich wyrywania:)
– Mamo, chciałabyś być flyzjelem? – pyta.
– Chyba nie.
– Ale flyzjezy są fajni – przekonuje – Mają dużo zecy do pracy. – dodaje mało przekonujący argument i wciska kolejną spineczkę.
– Aaa – przypomina sobie najważniejsze – I nie musą codziennie wstawać.
– Nie muszą? – jestem zaskoczona – A co wtedy robią?
– Nic. Po plostu śpią i śpią i śpią cały dzień.
A, to odwołuję. Chcę być fryzjerem:)