gąska śniegu

 

– Śnieg, śnieg!!! – szaleńczy okrzyk Dusia wypełnił półmrok rodzinnego wieczoru.

Nagłe olśnienie na dachach, ulicy, gałązkach nagich drzew. Każda sztacheta w bramie ubrana w jasną czapeczkę. Jak co roku i tylko teraz.

– Miał być jutro, a jest dzisiaj!!!

Snop płatków wirujących pod uliczną lampą zupełnie taki sam jak w magicznych kulach.

Jesienna senność znika. Biegamy od okna do okna, rozbijając zachwycone spojrzenia o białe obrusy rozesłane na trawniku i dachach. Umarły trawnik ożył w jednej chwili, szare dachy nabrały dostojeństwa ołtarzy.

Uchylam okno. Zapach śniegu gładzi twarz. Wyciągam dłoń i zgarniam biały puch z parapetu. Podaję Laurce.

– Masz garstkę.

– Mama dała mi gąskę śniegu! – wykrzykuje i biegnie pochwalić się reszcie.

– Jaką gąskę?

– Garstkę!!!

Wszyscy śmiejemy się nagle pijani zimą.

Przyszła akurat na czas. „Akuratnie” – jak by powiedziała moja babcia.

Ciasto piernikowe zwinięte jak kot w brązową kulkę i opatulone w ściereczkę dojrzewa na schodach strychu. Buraki kiszą się w dużym słoju w kuchni. Nowy mocny akcent w naszym życiu.

– Co to? Ślimaki? – dziwi się Laurka wskazując bordowe krążki z charakterystycznym wzorem.

Buraki mają słoje! Zupełnie jak pnie drzew! Teraz to dostrzegam.

Papierowa choinka i plastelinowy Mikołaj z równie plastelinowym bałwankiem już od kilku dni obserwują nas z drewnianej kuchennej półeczki. A na parapecie leżą dwa listy do świętego z zamówieniami podarków.

Wszystko idzie w dobrym kierunku. Odwiecznym rytmem zbliża nas ku sobie.

„Ile razem dróg przebytych,

Ile ścieżek przedeptanych,

Ile deszczów,

Ile śniegów wiszących pod latarniami” – plącze się melodia Grechuty.

 

„Gąska śniegu” rozpuszcza się w gniazdku malutkiej ciepłej dłoni i stacza kropelkami wody.

Wszystko przemija i trwa jednocześnie. I śnieg, i kwiat, i obłok i my. Przemijanie niczego nie niszczy, nie zamyka perspektywy. Nie zaprzecza wieczności. Zbliża ją, uwypukla, tłumaczy nam ją, opowiada cierpliwie.

Ważny jest jednak rytm: nastawanie po sobie pór roku, choinek obsypanych coraz to nowymi papierowymi zabawkami, kolejnych brunatnych kul ciasta na pierniki, plecionych wytrwale rok po roku wieńców adwentowych, wyglądanie gwiazd pierwszych nad wigilijnymi stołami, okrzyków zachwytu nad dziewiczym śniegiem… oczekiwań i doczekiwania się spełnień.

Z roku na rok coraz jaśniej, coraz pewniej, coraz bliżej. Tuż tuż.

Szkoła przemijania dla nieśmiertelnych.

 

 

 

O ruttka

Szczęśliwa żona od 25 lat, mama czwórki dzieci, w tym trójki dorosłych. Poszukiwaczka skarbów w codzienności, zakochana w Bogu i oddana Maryi. Zapatrzona w biblijną Rut - wierną aż do bólu i umiejącą zbierać z pól te kłosy, które przeoczyli inni. Kochająca poezję, książki, muzykę, rośliny, malowanie i piękno w każdej postaci.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Wszystko. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *