Wybierając chryzantemę na grób taty staram się myśleć rozsądnie i dalekosiężnie. Te z większymi kwiatami mają atrakcyjniejsze kolory, ale przy pierwszym przymrozku pochylą główki i zbrązowieją. Poza tym…
– Te drobniejsze można potem posadzić w ogrodzie, zimę przetrwają, a w następnym roku znów zakwitną – tłumaczę rodzince, stojącej ze mną przed wielobarwnym stoiskiem przypominającym chryzantemowe morze.
– No – wtrąca najmłodszy ogrodniczek – I chlyzantemami można tes poplawiac sobie humol, bo tak ładnie pachną:)
Aromaterapia.
Chryzantemy niestety z reguły nie pachną. Ta jednak moja wyśniona, cudem zdobyta, różowa ze złotym oczkiem pachnie wprost odurzająco i na odległość humor poprawia. Także ilością kwiatów.
Teraz już śpi, ale obudzi się na wiosnę i znów zakwitnie jesienią. Pewnie jeszcze bujniejsza, choć trudno sobie wyobrazić stopień wyższy od najwyższego.
Kwiatami można sobie poprawiać humor. A nawet zdjęciami kwiatów:)