Słowo

 

– Zawsze kiedy tu przyjeżdżam, katechezy są dokładnie odpowiedzią na moje pytania. – mówi Gosia.

Spacerujemy alejką obok młodego sosnowego lasku, przed nami stacje drogi krzyżowej nieco w góralskim stylu Chrystusików frasobliwych.

– Nie. – protestuję, wchodząc jej w słowo – To ja przyjeżdżam tu z konkretnymi problemami, a gdy ksiądz mówi, okazuje się , że wszystko jest do mnie.

Pod nogami szeleszczą nam kamionki usypane na ścieżce. Śmiejemy się obie, bo wiemy, że racja jest po obu stronach.

To jest dokładnie tak jak z tym pierwszym wystąpieniem Piotra w Dziejach Apostolskich. Wyszedł i mówił w swoim dialekcie, a każdy słyszał go w swojej ojczystej mowie. W słowach ludzi czujemy się obco, często nie rozumiemy się choć mówimy jednym językiem. W Słowie, które pochodzi od Boga, każdy może poczuć się jak w domu, jakby był jedynym dla Boga słuchaczem, jedynym dzieckiem, któremu poświęca się 100% uwagi.

Jako matka czwórki dzieci wiem jak bardzo to jest niewykonalne. Ale nie dla Niego.

Każdy z nas dla Niego jest jedyny. Każdemu daje wystarczająco, choć wcale nie po równo. W nim istniejemy odwiecznie. W Jego głowie, w Jego planie, w Jego sercu. Zanim świat powstał, zanim cokolwiek się stało, On o mnie myślał i kochał i chciał i planował moje życie tak, by było pełne sensu i szczęścia.

„Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię…” – przyznaje się Bóg w Księdze Jeremiasza. Nigdy dosyć odkrywania tych słów i wszystkiego, co z nich wynika. Jest Ktoś, Kto zna mnie na wskroś, od zawsze, odwiecznie o mnie myśli, nigdy nie zapomina, nigdy nie zapomni. Jego zainteresowanie mną nie jest zwykłą ciekawością, jaką zaszczycają nas czasem wścibscy sąsiedzi, ani obojętną obserwacją zjawiska.

Nieustannie o mnie myśli jak myśli się o ukochanej osobie. Cokolwiek bym zrobiła, cokolwiek by się stało, tego jednego mogę być pewna. Myśli o mnie z miłością. Wszystko, co robi, robi z miłości. Wszystko, co dopuszcza, dopuszcza z miłości.

Ostatnio, z wielkim zdziwieniem odkrywam cały sens tego ostatniego zdania.

Bo czasem musimy zasmakować co to znaczy być więźniem, by zrozumieć jak wielkim darem jest wolność.

Przyjechałam tu zakuta w łańcuchy, wyjeżdżam zupełnie wolna. – myślę, jadąc szosą między zaoranymi jesiennymi polami – Muszę się nauczyć na nowo oddychać, widzieć w pełnym świetle, rozprostować powoli przykurczone wieloletnią niewolą myśli. Jeszcze nieśmiało, jakby nie dowierzając swojemu szczęściu…

Wszystko to było dla mnie, specjalnie dla mnie, cokolwiek myśli o tym Gosia:)

 


 


O ruttka

Szczęśliwa żona od 25 lat, mama czwórki dzieci, w tym trójki dorosłych. Poszukiwaczka skarbów w codzienności, zakochana w Bogu i oddana Maryi. Zapatrzona w biblijną Rut - wierną aż do bólu i umiejącą zbierać z pól te kłosy, które przeoczyli inni. Kochająca poezję, książki, muzykę, rośliny, malowanie i piękno w każdej postaci.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Wszystko. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *