o sukniczce, zgniłej poduszce, baloniku i letnisku

Normal
0
21

false
false
false

MicrosoftInternetExplorer4


Dziś jest Dzień Tańca.

Piszę to na wypadek, gdyby ktoś
nie wiedział.

Ja też nie wiedziałam póki nie oświeciła mnie raniutko Laurka
prosząc o „siuknićkę ś kogutkiem”.

– A po co ci sukienka z kogutkiem?

– Do tańcia.

 

Tak więc jest Dzień Tańca chociaż
nie tańczyliśmy ani odrobinkę, bo ja czuje się ostatnimi czasy jak pęknięty
balonik, który Prosiaczek niósł na prezent Kłapouchemu. Zupełnie pęknięty,
przebity balonik, taka szmatka bez powietrza w środku. O ile więc takie flaczki
coś czują, to tak właśnie prezentuje się moja kondycja psychiczna i fizyczna.

Totalna niemoc.

Trudno.

Bywa.

Niemniej z gromadką dzieci, w tym
z bujnie rozwijającym się prawie-trzylatkiem oraz z działką, w tym prawie-
skończonym letniskiem, nie sposób skapcanieć zupełnie.

 

Wystrojona w sukniczkę panienka
biegnie oto do taty i zastaje go przy prasowaniu koszuli.

– Ziobać!!! – chwali się wachlując
podłogę bujną spódniczką.

– Ooooo!!! Jak pięknie!!! – wykrzykuje
tata, który jako ojciec trzech córek i mąż jednej żony ma już dosyć dużą wprawę
w prawieniu sążnistych komplementów okraszonych sowicie „Achami” i „Ochami”.

Panieneczka robi słodką minę i
pyta w rewanżyku:

– A ty maś taką siuknićkę?

– Nie, ja nie mam. – przyznaje się
prasujący koszulę – Chłopy nie noszą sukienek. Zapytaj mamy.

– Dobzie!!! – wykrzykuje
wystrojona panienka i z szelestem spódnic biegnie przez korytarz do mamy z
interpelacją w sprawie sukienek i mężczyzn.

Mama, słysząca całą rozmówkę o
modzie już już szykuje się do udzielenia adekwatnej odpowiedzi, gdy…

Mamo, ci ta poduśka jeśt źgniła?
– słyszy od panieneczki i …jest zupełnie zbita z tropu.

 

Czy to miało być jakieś pytanie
pomocnicze do „siuknićki ś kogutkiem” ?

 

Tymczasem letnisko już jest w
formie z grubsza zarysowanej.

 Teraz, kanciaste jeszcze i pachnące farbą,
musi się udomowić, obrosnąć w drobiazgi, bibeloty, dobre wspomnienia, nasiąknąć
naszym zapachem, każdemu zaoferować najmilszy ulubiony kącik.

Dziś pojawił się karnisz, firanka,
obrazki na ścianach, obrus na stole, wazon z kwiatami i zdjęcia dzieci w ramce.
Laurka i Nusia porozrzucały swoje książeczki i kredki – okrasiły wszystko
swojskim dziecięcym bałaganikiem. Poczytaliśmy Lottę na kanapie, wypiłam
herbatkę w fotelu, na stole pojawiły się kanapki. Za kilka tygodni będziemy
sądzili, że ono – nasze letnisko – było tu od zawsze i zapomnimy dni, gdy go
nie było.

Siedzę na zielonym leżaku na patio i patrzę na dyndające na sznurku resztki baloników z hucznych urodzin Nusiowych ( 20-tu gości!!!).
Może czasami trzeba być pękniętym balonikiem, rozbitym dzbanem przerwanym sznurem…

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:”Times New Roman”;
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}

O ruttka

Szczęśliwa żona od 25 lat, mama czwórki dzieci, w tym trójki dorosłych. Poszukiwaczka skarbów w codzienności, zakochana w Bogu i oddana Maryi. Zapatrzona w biblijną Rut - wierną aż do bólu i umiejącą zbierać z pól te kłosy, które przeoczyli inni. Kochająca poezję, książki, muzykę, rośliny, malowanie i piękno w każdej postaci.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Wszystko. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *