Normal
0
21
false
false
false
MicrosoftInternetExplorer4
Wstaję razem z ptakami, choć nie
śpię już od dawna. Troski i kłopoty, obawy i smutki wplątane we włosy jak
rzepy, nie dają zasnąć.
Siadam przy moim ulubionym
wschodnim oknie. Uchylam je. Chłód poranka otula nagie ramiona. I szczebiot
ptasi wlewa się do pokoju. Najpierw tylko ćwierkanie wróbli, potem zaczynają swe
modły dzikie gołębie. Modlą się dostojnie, monotonnie, prawie judaistycznie.
Sama sięgam po moją książeczkę z
fragmentami biblijnymi na każdy dzień. Po moje „święte” – jak nazywa to Laurka.
Czytam.
Dowiaduję się, że dziś jest
pierwszy dzień lata, a potem, że lilie na polu przezeń ubrane, a ptaki za oknem
jedzą z Jego dłoni.
Rzepy z włosów wybieram, patrząc
na jaśniejące niebo.
„Dosyć ma dzień swojej biedy –
mówi do mnie – Zaufaj.”
Kogut zapiał, wrona zakrakała przeciągle,
drzewa w sadzie strącają krople nocnego deszczu.
Zaufanie to nie tania naiwność.
Wiem, że różnie może się życie
potoczyć, ale w tej jednej chwili, na rogu dnia i nocy, o słynnej czwartej nad
ranem mogę Mu powiedzieć:
„cokolwiek…będzie dobrze, bo Ty
jesteś dobry.”
Zza rozdartego płótna nocy
prześwituje bochen słońca.
Starczy go dla wszystkich.
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:”Times New Roman”;
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}