Normal
0
21
false
false
false
MicrosoftInternetExplorer4
Kiedyś, na starym blogu o nim pisałam.
Jest moim wujkiem. Jest alkoholikiem. Od zawsze. Od kiedy
sięgnę pamięcią. Choć – jeśli spłynę w dół wodospadem wspomnień, w odległą
krainę dzieciństwa są też obrazy inne.
Janek – tylko naście lat starszy ode mnie i Amelki –
opiekuje się nami jak brat. Gołębie swoje pokazuje, maleńkie jajeczko z
czułością układa na dłoni, nagie pisklątko głaszcze po małym łepku. Opowiada.
Śmieje się. Ma blask w oczach, złote refleksy w długich do ramion włosach. W
lesie grzyby uczy nas rozpoznawać które dobre, które „psiuchy”, jagodzińce
najbogatsze odkrywa, przez rów grząski przenosi. Do rzeki wchodzi, żółte kwiaty
grążeli zrywa, korony z nich robi i nas nimi koronuje – swoje małe
siostrzenice. Psy wszystkie ze wsi do niego się łaszą, on je głaszcze, karmi.
Od wczesnej wiosny do późnej jesieni śpi w stodole na sianie. Poza tym wiecznie
zapracowany, gospodarstwo duże, huk roboty, ojciec goni. Czasem tylko w
niedzielę można książkę wziąć do ręki, w inny świat się przenieść wyczarowany
ręką Karola Maya.
Potem wszystko się odmienia. Z roku na rok twarz
pochmurnieje, blask w oczach gaśnie, plecy przyginają, słowa przestają być
słowami.
Dopiero po latach rejestruję te zmiany i po kolejnych
latach, gdy przestaję być dzieckiem, zaczynam rozumieć, że jego życie to równia
pochyła.
Wtedy zaczęłyśmy się modlić. Obie- ja i Amelia. Ofiarowywać
to wszystko, co tylko umiałyśmy, co na myśl przyszło. Wszystko za niego, w jego
intencji. Na początek o cud, o zmianę, natychmiast, jak najszybciej. Z czasem,
a lat upłynęło ponad dwadzieścia, coraz pokorniej – już tylko o to, by na dnie
nie umarł. Modlitwa tylko o tę ostatnią sekundę, by odbyła na powierzchni.
Tylko i Aż o nią.
Kiedy patrzę na niego dzisiaj, zniszczonego tak, że z trudem
się porusza, czuję współczucie i złość i furię i wściekłość ogromną, nadzieję i
zwątpienie. I mówię Bogu: „Jesteś głuchy? Nie widzisz? Nie słyszysz? Możesz
patrzeć na to?”
A Bóg czeka.
Życie nauczyło mnie trochę, że jeśli tak uporczywie czeka i
milczy, kryje się za tym wielki plan.
Ostatnio na rekolekcjach słyszałam:
„Nie patrz na jeden
puzzel. On, w odosobnieniu od innych
zawsze jest bezsensowny. Popatrz na całość. Uwierz, że ma swoje miejsce w
całości Opatrzności Bożej”.
Więc wierzę. Staram się wierzyć. W tę i inne pozornie bezsensowne rzeczy.
Kiedy jesteśmy na działce, obok której mieszka Janek, patrzę
czasem na niego i próbuję odgadnąć myśl Tego, Który czuwa.
Nusia biegnie do Janka, którego nazywa dziadkiem, droczy się
z nim, wymusza nań przysięgi, by nie pił i papierosów nie palił, bo to
niezdrowe. A on się śmieje i mówi: „Lubię cię Cyganeczko”.
Pewnego dnia siedzę na balkonie i przysłuchuję się ich
przekomarzaniom i słyszę jak Nusia mówi:
– Urodziłeś się po to, by pójść do Boga, a nie po to , żeby
pić wódkę.
Zamurowało mnie. On też nic nie powiedział.
Słowo, które zamyka usta. Słowo, które otwiera serce. Słowo
wypowiedziane przez sześcioletnie dziecko. Słowo Boże.
On mówi: „Jestem blisko. Ostatnie słowo należy do mnie”.
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:”Times New Roman”;
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}