Normal
0
21
false
false
false
MicrosoftInternetExplorer4
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:”Times New Roman”;
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
Idzie jeż, idzie jeż
Może ciebie pokłuć też
Pyta szczygieł : panie
jeżu, co to pan ma na kołnierzu?
Mam ja igły, ostre
igły żeby kłuć niegrzeczne szczygły…
Tak zaczyna się jedna z ulubionych książeczek Laurki.
Czytamy ją czasem po wielokroć dziennie.
Aż tu pewnego dnia słowo stało się ciałem .
Mężulek dzwoni z działki i głosem nasączonym śmiechem mówi:
– Powiedz dzieciom, że wiozę dla nich niespodziankę. Niech
zgadują.
– Zajączek? – od razu mi się wyrwało, bo ostatnio
znaleźliśmy na działce małego zajączka.
– Nic nie powiem. Czekajcie.
No i się doczekaliśmy.
Najprawdziwszy jeż na świecie!!!
Jeż fukający ze zdenerwowania, mlaskający przy jedzeniu
kawałków szynki, którą mu zaserwowaliśmy, jeż stroszący igły, z czarnymi
długimi pazurkami i małym włochatym ogonkiem. Jeż z najprawdziwszymi igłami.
Jeż, którego widywało się tylko w książkach z bajkami.
Dzieci tłoczyły się przy różowej miedniczce, Laucia
piszczała z zachwytu i bez krzty strachu pacała go raz po raz po grzbiecie. A
jeż ani z pisków, ani z poklepywania nic sobie nie robił. Zresztą, jak
relacjonował mężulek – nic sobie nie robił z ryczącej kosiarki i spokojnie pod
jej kołami zajadał żabę.
Jedynie dźwięk kląskania ustami wyraźnie go irytował.
Przy okazji odżyły stare wspomnienia.
Mama opowiedziała po raz tysięczny jak jako mała dziewczynka
przyniosła jeża w fartuszku do domu.
– Niosę plezent! – wołała.
Jeż mieszkał z nimi czas jakiś pojony mlekiem, a potem nagle
zapadł się pod ziemię i gdy już go odżałowali, odnalazł go dziadek. Włożył po
prostu nogę w cholewę wysokiego buta i…aż zaklął siarczyście z radości, że jeż
się odnalazł:)
Moje najstarsze wspomnienie też dotyczy rodzinki jeży. Widzę
je jak przed mgłę; całe stadko małych jeży wokół matki tuż przy wierzejach
stodoły. A ja mała, może dwuletnia. To wspomnienie jest tak ulotne i zwiewne,
że nie wiem do końca czy tak się zdarzyło naprawdę czy tylko mi się śniło.
Teraz patrzę na przywiezionego jeża i gdzieś głęboko odzywa
się we mnie ten sam szalony dziecięcy zachwyt nad stworzeniem dziwnym i
pięknym, misternym, wycyzelowanym po najdrobniejsza igiełkę.
– Wspaniały jest! – nie mogę powstrzymać słów zachwytu.
Następnego dnia najprawdziwszy jeż na świecie wraca do
swojego domu w sadzie. Ale pozostanie po nim zachwyt i najstarsze dziecięce
wspomnienia. I pewność, że jeż to nie mityczny stwór z baśni.