– Kiedy będzie drugi świat? – znowu Nusia, która ostatnio w nastrojach filozoficznych brodzi po kolana.
– Nie wiem. – odpowiada Rut zgodnie z prawdą. I może jest to odpowiedź najbliższa prawdy ze wszystkich, które udzieliła w swym życiu.
– A my tam będziemy?
– Postaramy się. Bo tam będą tylko dobrzy ludzie.
– A dziadek R. ?
Rut zaczepia myślą o zaświaty, w których jej tata przebywa od lat dziewięciu.
– Tak. Będzie. – mówi spokojnie.
– Ale on nie żyje. – przypomina dla ścisłości córeczka.
– Nie żyje, ale zmartwychwstanie i będzie żył znowu.
– A Jezus?
– Jezus już zmartwychwstał.
Chwila milczenia wypełniona namysłem dziecięcym, zawiesistym.
– A czy ja dotrwam do Bożego Narodzenia? – pada pytanie gdzieś z końca przeprowadzonego ciągu myślowego.
Rut zaczyna się śmiać.
– O – mówi rubasznie – Jesteś młoda i zdrowa. Myślę, że dotrwasz.
„Chociaż nigdy nie ma pewności” – myśl jak cierń wbija się w serce.
Ile takich cierni zarysowuje co dzień nasze serca.
„Z prochu powstały i w proch się obrócą”. – nie ma boleśniejszej myśli dla matki.
I nie zgadza się serce i krzyczy, że to nie do końca prawda.
Nie tylko z prochu powstały, lecz z cierpienia, samozaparcia, łez tysiąca, z sekund sączących się szpitalną kroplówką, z oczekiwania, z miłości wielkiej.
To wszystko ma wagę złota nie prochu.
Widzisz to. Rozumiesz.
Przesyp nasze dzieci jak kamyczki złote z jednej dłoni w drugą.