Normal
0
21
false
false
false
MicrosoftInternetExplorer4
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:”Times New Roman”;
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
20 grudzień
Syyyyypie!!!
Nareszcie!!!
Na początku nieśmiało, drobniutko jakby kaszą manną, ale z
czasem odważniej, zadziorniej, hulaszczo, zadymnie.
Sypie Pan Śnieg.
Śliiiisko!!!
Nogi się rozjeżdżają, auto szusuje na środek skrzyżowania
jakby pozbawione wszelkich hamulców. Redukuję bieg na dwójkę i powoli sunę
trasą bardzo dziś widokową. Pan drogowiec z naprzeciwka z piaskarką udaje, że
zdążył z odsieczą:)
Śnieg rozplaszcza się
na szybach, na ciepłej twarzy ślizga, otula czapą świerczki, świerczęta i
świerczki wszelakie.
Huuu!!! Haaa!!! Nasza zima zła!
Jasno się zrobiło, odświętnie jakby kto obrusem bielutkim
stół na wigilię nakrył.
W sam raz – babcia
dzwonki karpia mrozi w lodówce. Czas prezenty dokupić, wyśledzić gdzie śledzie
najtańsze, zadbać o smaki, zapachy, klimaty. Kora jutro z Indii wpadnie jak
śliwka w kompot z wielkiego upału w mróz nasz ojczysty. Znów w klapkach
japonkach w zaspy śniegu:) Obiecała szal mi jedwabny przywieźć.
21 grudzień
Syyypie nieustannie i nie zamierza przestać. Musi się
wysypać za wszystkie czasy. Kiedyś wszak te pierzyny niebiańskie trzeba wytrzepać:)
Wieczorami drogi jak szklanka, a wszystko wokół jak bajka.
Jeszcze jasełka w szkole, roraty przedostatnie, jeszcze
imieniny Ksawerego u nas przy choince urządzane, jeszcze pobiegać po mrozie, w
kolejkach postać…
Kora przyleciała, z Warszawy się wydostać nie mogła, ale
jest w końcu. Tatuaż z henny na ręce pokazuje, dzieciakom cudeńka błyszczące
wręcza. O szalu ani pary z ust nie puści:) Może Gwiazdka łom w jedwab zawinie co by wrażenie złagodzić:)
Laucia sie Kory nic a nic nie boi, rączki podnosi do góry i prezentuje
swoje bollywodzkie tańce. Śmiejemy się.
A świat cały biały , bielusieńki jak w tej kolędzie
Preisnera sprzed wieku. Pamiętam, gdy jej słuchałam – świeżo upieczona mężatka.
Czekałam aż mąż wróci z pracy, słuchałam radia i płakałam ze wzruszenia nad
tymi kolędami, a Alusia wtedy pierwszy raz pod moim sercem skrzydełkami
zatrzepała.
Zawsze już, zawsze kolędy
na koniec wieku będą tajemną ścieżką docierały w głąb mnie i roztapiały
mnie od wewnątrz.
Całą noc padał śnieg.
Cichy, cichy, cichuteńki. Przyszedł świt, a tu świat – cały biały, bielusieńki…
Pokój ludziom dobrej woli.