i nastała światłość…

 

Trzy lata temu mój lekarz oświadczył mi, że umrę w 2024 roku. Nie, nie dlatego, że wykrył u mnie poważną, śmiertelną chorobę, lecz dlatego, że – wbrew jego ostrzeżeniom – zaszczepiłam się podwójną dawką na covid:)

– Pani wie, że pani umrze do 2024 roku, to jest zaplanowane – oświadczył poważnie, bo naprawdę na serio wierzył we wszystkie teorie spiskowe dotyczące pandemii.

– Liczę się z tym, panie doktorze – odparłam nieco kpiąco.

Nie wierzyłam w to, że covid nie istnieje. Dlaczego? Bo kilka razy ciężko go przeszłam i na własnej skórze wiem, co to znaczy:( Co to znaczy leżeć trzy tygodnie, wypluwać płuca przez pięć, po ośmiu cieszyć się, że dam radę ubrać się i wyjść na podwórko, a po roku znowu poczuć smaki i zapachy. Ale zaszczepiłam się nie dlatego, lecz po to, by mój mąż był „czysty” – szedł właśnie na operację usunięcia części płuc z powodu przerzutów:( Nie mógł się zarazić.

Ale to mojego lekarza nie przekonywało, był jak zabetonowany bunkier, a gdy chorowałam, twierdził, że to tylko reakcja na pogodę:)

Zmarł nagle w lutym 2024 roku.

A ja obudziłam się dzisiaj w roku 2025.

Ironia losu?

Modliłam się za niego za jego życia i teraz nadal się za niego modlę. To był naprawdę nieszczęśliwy człowiek. Dobry, lecz bardzo zagubiony i splątany.

* * *

Nie, nigdy nie przejmowałam się jego „przepowiednią” mojej rychłej śmierci, nie spędzała mi ona snu z powiek, ani nie odbierała apetytu, ale rok 2024 rzeczywiście był dla mnie trudny.

Może dlatego, że słowa wypowiedziane nad nami rzeczywiście mają moc. Dobre, jak błogosławieństwa i życzenia pomyślności – kojącą i leczącą. Złe jak pogróżki i przekleństwa – niszczącą i rujnującą.

Może więc dlatego ten rok był tak ciężki.

A może dlatego, że mam 50 lat i oto dotarłam do półmetka mojego życia. Spodziewałam się tego od lat, a przyszło teraz.

„Kryzys wieku średniego” – tak to zwykle nazywają ludzie. Dużo można o tym znaleźć w Internecie, książkach, artykułach, ale niestety nic do końca nie przygotuje cię na to, co się będzie działo. Bo każdy jest inny.

Dla mnie to było otwarcie wszystkich największych ran, jakie zadało mi życie i – gdy już wszystkie broczyły krwią – doświadczenie zupełnego braku siły. Jakbym się powoli wykrwawiała. Najlżejszy ciężar był nie do uniesienia, najdelikatnuejszy wiatr powalał mnie na ziemię. Wszystko gasło. Stygło. Moja radość, entuzjazm, talenty, pasje, relacje, cele, marzenia, wiara. Byłam zupełnie zdrowa na ciele, ale w środku… jakby całkowicie pusta.

Aż przyszedł taki dzień, w środku lata, gdy już nie wzeszło słońce i… nie miałam siły, by wstać z łóżka.

Chcę to napisać. Bo może ktoś był, jest lub będzie właśnie w takim punkcie. Nie wolno przegapić tego momentu, bo za nim jest już tylko równia pochyła i – jeśli nie zawołasz o ratunek, jeśli czegoś nie zrobisz – nie zatrzymasz już procesu osuwania się w dół po kamienistym zboczu. A wydostanie kogoś z dna przepaści jest już nie lada sztuką.

Ja zapytałam bliską osobę o radę, opisałam jej, co się ze mną dzieje. Powiedziała mi co robić. Posłuchałam jej.

Udało się.

Powoli zaczęłam wychodzić z tej nocy. Bardzo powoli, ale jednak.

Jeszcze parę dni temu gorzko płakałam, mieszając moje łzy ze łzami mego syna. Słuchał mnie i otulał ramionami.

A dziś… Stojąc na mszy świętej, nagle poczułam, że oto jestem wolna. Jak ptak, któremu rozpętano skrzydła.

Pierwszy dzień roku i pierwszy swobodny oddech; głowa eksplodowała feerią planów i zamiarów; serce wypełnione jak miękka poduszka ufnością, pasją i miłością, światło w oczach.

To było jak cud.

Jakby ktoś ściągnął mi worek z głowy i od nowa pokazał świat. Jakby ktoś otworzył drzwi i okna i wpuścił czyste powietrze.

Jakby On wypowiedział nad moją głową: „Oto wszystko czynię nowe.”

I stało się.

Bo wystarczy, że powie tylko słowo…

… ci, co Mu ufają, odzyskują siły jak orły.

 

 

 

O ruttka

Szczęśliwa żona od 25 lat, mama czwórki dzieci, w tym trójki dorosłych. Poszukiwaczka skarbów w codzienności, zakochana w Bogu i oddana Maryi. Zapatrzona w biblijną Rut - wierną aż do bólu i umiejącą zbierać z pól te kłosy, które przeoczyli inni. Kochająca poezję, książki, muzykę, rośliny, malowanie i piękno w każdej postaci.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

10 odpowiedzi na i nastała światłość…

  1. Alicja M.M. pisze:

    Jakie to paradoksalne, Rut. Teraz, gdy zbierasz piękne plony z tego dobra, które zasiałaś (przecież Hania odkryła swoje artystyczne powołanie, przecież na początku lata był ślub Julii, przecież… i tak dalej), spadła na Ciebie taka ciemność. Ktoś z zewnątrz mógłby nawet nie wierzyć. (Nie mówię o sobie!).
    Jak dobrze, że oprócz mnóstwa innych rzeczy, które potrafisz, potrafisz też zwrócić się o pomoc.
    I jak dobrze, że znów jesteś tutaj, Rut, z kolejnymi zebranymi kłosami.

  2. ruttka pisze:

    Może ta ciemność miała mi przypomnieć, że plony tak naprawdę to nie moje dzieło. Ja tylko jestem tą, która podnosi kłosy. Ktoś inny jest Panem żniwa. Dużo mnie to nauczyło.
    Samo przyznanie się, że jestem słaba jest dla mnie zwycięstwem.
    Wszystko jest po coś. Wszystko jest łaską.
    Ale rozumiemy to później.
    Tak, wielu nawet tych blisko mnie, nie uwierzyłoby jaką ciemność nosiłam.

  3. Agaja pisze:

    Niech Cię Pan błogosławi i strzeże i da Ci swój pokój.

  4. Zacisze Lenki pisze:

    Budujący wpis Rutko. Życzę Tobie i Twoim bliskim dużo zdrowia, Bożego błogosławieństwa i opieki Mateczki oraz wszelkiego dobra każdego dnia.

  5. Beata pisze:

    Oby Pan skutecznie Ci błogosławił, Rutko,oby rozszerzył Twoje granicę, a utrapienie Twoje się skończy. Bożego , dobrego Nowego Roku Rutko dla Ciebie i i Rodziny Beata

  6. Basia pisze:

    Dziękuję Ci Rut za te słowa. Dają nadzieję, ze po najdłuższej nawet nocy nastanie dzień. Niech miłosierny Pan Cię strzeże i prowadzi. Wszystkiego dobrego w nowym roku dla Ciebie i Twoich bliskich.

    • ruttka pisze:

      Nastanie. On dał nam przykład swoim zmartwychwstaniem. Zawsze światło zwycięży ciemność. Samego dobra i wielu błogosławienstw dla ciebie i Twoich bliskich🌸

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *