Rodzina tym razem w całym komplecie. Siedzimy w salonie gdzie kto może. Niektórzy na fotelach, inni na stołeczku, ktoś w pozie rzymskiego patrycjusza na kanapie, a Adaś rozciągnięty na dywanie. Tak jak lubi.
Zoczam, że Hania ma kubek herbaty i natychmiast go pozazdraszczam córce.
Wstaję więc z fotela i idę do kuchni. Robię sobie kanapkę z masłem i dopiero, gdy znowu wracam do salonu, siadam i wgryzam się w chleb, wykrzykuję:
– Przecież poszłam zrobić sobie herbatę, dlaczego wróciłam z kanapką?!!!
😁
Może odpowiedź jest prostsza niż się spodziewacie.
Po prostu odległość z salonu do kuchni to jakieś 12 metrów i naprawdę można po drodze zapomnieć po co się w podróż wyruszyło:)
Zwłaszcza mając 50 lat i pocovidowe dziury w pamięci 🙂
No i podróż nas zmienia, zatem i nasze cele mogą się zmienić!
tak:)
Co tam u Ciebie? Zadyszka? Przestałaś pisać 🙂
Nie wiem Rafale. Jakieś przejście między epokami życia. Czasem jest trudniej i chyba rzeczywiście trochę zadyszka:) A może to dłuższy postój;) Sama nie wiem. Ale wrócę. Obiecuję.
Nie obiecuj 🙂
Ja nie naciskam. Podziwiam że chce Ci się tak pisać, i pisać, bez wytchnienia. Chociaż ludzie mają różne okresy, górki i dołki…