rzeka + jabłka

 

Starzy znajomi przyjechali do nas na porzeczki. Marek umie niemal wszystko przerobić na pyszne wino, więc jak coś zdatnego mamy, dzielimy się z nim ochoczo.

Podczas rozmowy biadamy nieco, że jabłonki w tym roku nie zakwitly ani jednym kwiatkiem i nie będzie owocu. Wspominamy przy okazji z niejakim żalem rok poprzedni, gdy jabłek było zatrzęsienie i nikt nie dał rady ich zerwać, pozbierać ani zjeść. A gdy jabłka sfermentowały w sadzie, można było tam spotkać pijane sarny na plączących się nogach:)

Wtedy Marek zaczyna nam opowiadać o swych rodzinnych stronach, gdzie płynie mała rzeczka o nazwie Kanka.

– I pamiętam z dzieciństwa, że gdy był wysyp jabłek, ludzie całymi wozami przywozili je i wrzucali do rzeki, bo nie mieli co z nimi zrobić. Po pewnym czasie zapach był taki, że można było samą wonią się upić – śmieje się.

– Woda zmieniała się w wino – wchodzę mu w słowo.

– No tak!!! – krzyczą wszyscy – toż to Kanka:)

– Jaka Kana, takie wino ! – śmiejemy się do rozpuku.

* * *

Tymczasem nasze porzeczki pojechały zamieniać się w wino. I przy okazji wybuchły, zmieniając znacząco wygląd kotłowni Marka:)

– Niespotykany deseń – zauważam, oglądając zdjęcia z miejsca wybuchu, które przy jakiejś okazji pokazuje mi żona Marka.

 

Wszystko się zmienia na świecie. Panta rei – jak mawiali przodkowie.

I to też była refleksja przy rzece;)

 

 

 

O ruttka

Szczęśliwa żona od 25 lat, mama czwórki dzieci, w tym trójki dorosłych. Poszukiwaczka skarbów w codzienności, zakochana w Bogu i oddana Maryi. Zapatrzona w biblijną Rut - wierną aż do bólu i umiejącą zbierać z pól te kłosy, które przeoczyli inni. Kochająca poezję, książki, muzykę, rośliny, malowanie i piękno w każdej postaci.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *