przypowieści o jagodach

 

Znowu koniec czerwca i lipiec zaobfitowaly w czarne złoto z lasów.

– Już są! Tak wcześnie? – wykrzykuje moja mama – A no tak. Ludzie kiedyś mawiali: „Święty Jan niesie jagód dzban”.

Idziemy z dziewczynkami, uzbrojone w metalowe kubeczki: dwa z liskiem i jeden malowany w grzybki.

Gawędzimy w tzw. „naszych” jagodzińcach. Potem idę na poszukiwanie innej kępy borówki. Pełno ich w lesie, ale trzeba poszukać takiej, gdzie jest najwięcej czarnych paciorków. A różnie to bywa. Czasem jagodziniec wygląda nad wyraz okazale, ale przy bliższym poznaniu, okazuje się, że więcej w nim liści niż owoców. I odwrotnie: bywa, że krzaczki malutkie i mikre, lecz obsypane grubymi jagodami. Zupełnie jak w życiu. Gdyby Jezus znał jagodzińce, na pewno jedna z przypowieści byłaby o nich;)

Znalazłam właśnie taki mikry. Już na obrzeżach lasu. Teraz zbieram sama, w zupełnej ciszy, pod dachem szelestów i ptasiego trelu.

To zbieranie jagód, ten gest przekładania w palcach małych koralików jest tak znany moim dłoniom, że zanim się spostrzegłam, z moich ust popłynął szept: Zdrowaś Maryjo…

Tak, ta sama intuicja musiała towarzyszyć mojej babci i kumoszkom ze wsi, bo pamiętam z dzieciństwa jak schylone w jagodzińcu odmawiały różaniec, a czarne kuleczki stukały o dna słoików i kanek.

*  *  *

W domu szybko zaczyniamy ciasto drożdżowe na bułeczki, moje córki sklejają je już z wielką wprawą: Ala odrywa kawałki ciasta, formuje małe krązki, Lalcia sypie na dno każdego cukier, a Nusia dosypuje jagód. I już, kolejna bułeczka ląduje na blaszce. Jeszcze chwila i dom wypełnia się cudnym aromatem.

Wraca z pracy mężulek.

– O, co ja czuję !!! – krzyczy od progu – Jagodzianki! Właśnie klientka mnie też poczęstowała – śmieje się – Ale wasze są lepsze – stwierdza, łykając bułeczki niemal w całości:) – Bardziej puszyste – mamrocze, zaklrjony ciastem:)

Reszta jagód ląduje do wyparzonego słoja. To recerptura Babci Rubasznej. Sok bez gotowania, z wykorzystaniem wyłącznie promieni słonecznych.

Cały słój jagód wygląda w słońcu jak szklana bańka wypełniona setkami różańców. Czarne koraliki przesypane są kryształkami cukru.

– Tak – myślę – Jest coś słodkiego w tej modlitwie, coś sycącego, dającego energię na cały dzień.

 

Właśnie siedzę na patio, w ręku różaniec. Patrzę na słój stojący na stole, jak powoli cukier stapia się w jedno z czarnym sokiem. We mnie, moje życie i życia tych, za których się modlę powoli wsącza się łaska.

Wierzę.

 

 

O ruttka

Szczęśliwa żona od 25 lat, mama czwórki dzieci, w tym trójki dorosłych. Poszukiwaczka skarbów w codzienności, zakochana w Bogu i oddana Maryi. Zapatrzona w biblijną Rut - wierną aż do bólu i umiejącą zbierać z pól te kłosy, które przeoczyli inni. Kochająca poezję, książki, muzykę, rośliny, malowanie i piękno w każdej postaci.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na przypowieści o jagodach

  1. Joanna pisze:

    Pięknie ujęte.
    Szczególnie ostatni obraz mocno mnie dotknął. Jak dobrze, że piszesz.
    Życzę obfitości tej łaski dla Ciebie i dla tych, za których się modlisz.
    Serdecznie pozdrawiam.

    • ruttka pisze:

      To zadziwiające jak wieloma takimi obrazami otacza nas Bóg, byśmy mogli zrozumieć różne rzeczy. Pozdrawiam cię Joasiu.

  2. Ania pisze:

    Tak, jagody mają w sobie coś maryjnego. Nawet 2 lipca jest obchodzone swięto Matki Bożej Jagodnej. Wszystkiego co najlepsze i potrzebne Waszej Rodziny.

    • ruttka pisze:

      Tak, i według starej tradycji, nie powinno się zbierać jagód przed tym świętem, bo Maryja brzemienna idzie przez lasy i posila się jagodami. Tak słyszałam.
      A przed świętym Janem nie wolno wchodzić do rzek i jezior i kąpać się, bo wody nie są jeszcze poświęcone . Wszelkiego błogosławieństwa Aniu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *