Cisza
cisza
cisza
Szumi lodówka, tyka zegar, ptak śpiewa za oknem.
Blask
blask
blask
Rozlewa się z jeziora okna, potokami spływa wgłąb pokoju, muska firanki, kładzie się na stole, ślizga po obrączce na palcu.
Mrużę oczy.
Sens
sens
sens
Każdej takiej chwili, spokojnych wdechów i wydechów, równego bicia serca, niezachwianego bycia.
Dziś jest dziś.
Nie jest wczoraj, ani jutrem.
Teraz jest teraz.
Piję zeń jak kwiaty upchnięte do wazonu piją zimną wodę. Żyję dzięki tej chwili. Jestem.
Siedzę na fotelu w różowe kwiaty, ubrana w długą letnią wygodną sukienkę, odgarniam kosmyk włosów z czoła.
Cisza, blask, sens.
Jestem po trosze tymi trzema.
Może takie właśnie chwile to nasze zesłania Ducha świętego.
Ciche napełnianie się. By żyć.
Bez wichru, ognia i białych gołębi.
No właśnie, bez wichru i ognia… Może być jak u Eliasza, szmer łagodnego powiewu. Słyszalny dzięki ciszy.
A ze znaków dostępnych oczom – ta szczególna niebieskość chabrowych płatków.
jedna jedyna na całym świecie Alu💙