Czasem jest też tak, że mój mąż spieszy się do pracy i nie pijemy porannej kawy razem.
Tak jest właśnie dziś.
– A kto się że mną kawy napije ? – zamarudziłam mu w ucho.
– Budź Alutkę, bo ja muszę już jechać – odpowiedział.
I pojechali.
Ale mnie szkoda budzić córkę studentkę, która w domowych pieleszach w końcu może się wyspać do woli. Postanawiam więc napić się kawy sama ze sobą. I ze swoimi myślami.
Mówiłam wam już, że nigdy się sama ze sobą nie nudzę? 🙂
Więc zakładam bluzę Lalci, bo jeszcze rano jest chłodny wiatr i wychodzę na balkon z moim kubkiem w dzikie bratki.
Ten gest, ten widok kubka odstawianego na szeroką drewnianą barierkę… Moje stare marzenie, jeszcze z czasów, gdy domu nie mieliśmy. Gdy dopiero zarys jego kreśliliśmy poszukującą kreską w naszych głowach.
– Zróbmy tu taką deskę żeby zmieścił się kubek z kawą – prosiłam wtedy męża.
Miliony maleńkich pragnień serca, które zostały wypelnione w tym miejscu. Nie do policzenia, nie do przebrania jak miliony ziarenek piasku.
Ale mieć tę uważność serca, by widzieć choć niektóre z nich i być wdzięcznym aż do utraty tchu.
Spojrzenie na mój kubek w tym miejscu jest wyzwalaczem. Jak te wyzwalacze fotograficzne, o których mądre strony piszą:
„Najlepsze wyzwalacze aparatu wykrywają światło i dźwięk za pomocą czułych czujników, a szybkie ujęcia są wykonywane do perfekcji bez obaw o wyczucie czasu.”
* * *
Mieć wbudowany w sobie czuły czujnik światła, łask najdrobniejszych. Automatyczną niemal wdzięczność, nawyk odnoszenia wszystkiego do Niego. Tego, który daje wszystko, hojną ręką, z czystej miłości.
I tak mi upływają kolejne minuty zapijane łyczkami czarnej, gorzkiej kawy.
Widzicie.
Nigdy nie nudzę się ze sobą. I nigdy nie jestem sama:)
Dobrego, wypełnionego dobrymi myślami dnia Wam życzę🌸
Pięknego majowego wieczoru i cudnej niedzieli:)
I ja też nigdy się ze sobą nie nudzę 🙂 I nigdy nie znudzę się Nim ✝️
zarówno na swoim, jak i na naszym balkonie;)