Wracam z pracy, słońce szajni jak szalone. Moje marzenie nabiera coraz realniejszych kształtów, bo od rana obiecuję sobie, że:
jeśli ten dzień przeżyję, po południu siądę sobie na tarasiku w pełnym słońcu i będę pić kawę, słuchając kwilenia ptaków, żurawich kluczy wracających do domu i warkotu traktorów, które rozpoczęły wiosenną orkę.
Tak sobie caly dzień obiecywałam i teraz wracając, domalowuję w wyboraźni ostatnie szczegóły wizji uszczęśliwiającej.
Więc po obiedzie wyciągam leżak i siadam na tarasiku. Z kawą muszę zaczekać, bo mężulek prosił żebym napiła się z nim, gdy on wróci.
W chwilę potem zanurzam się jednak spowrotem w głębi domu i zakładam polarek koloru fuksji.
Jeszcze chwilę potem znowu wracam do salonu po cienką kołderkę, którą zawijam sobie nogi:)
A słońce, jak na złość schowało się za chmurę i ani mu się śni grzać.
Ale przecież nie zrezygnuję z marzenia! Cały dzień spędziłam w zamkniętych pomieszczeniach! Szkoda marnować wiosny!
Nie wytrzymuję jednak i wracam po termofor i kubek gorącej kawy. Przy okazji chwytam też różaniec. Moje dziesiątki odmówię.
A słońce kpi sobie w najlepsze, zanurzając się już w odmęty chmur wszelakich.
– Hania, daj mi apaszkę – popiskuję z cicha, czując jak gardło wysiada.
Córka śmieje się i przynosi apaszkę w róże.
– Ty się tu mamo wietrzysz czy grzejesz? – pyta zaciekawiona.
– No właśnie nie wiem – odpowiadam – Chyba się wietrzo-grzeję.
Takie to uroki wiosennej aury.
Kończę, bo ręce kostnieją z zimna;)
Dodam tylko puentę:
Najważniejsze to mieć marzenia i konsekwentnie je realizować🌸
🙂
Bardzo optymistyczny wpis i świetne marzenie, oraz dążenie do realizacji.
Tekst Hani o wietrzeniu i grzaniu, wywołuje uśmiech😁. Doceniam ogromnie, że ja bez ograniczeń mogę korzystać z takich uroków pogodowych, żyjąc i pracując w najprawdziwszym gospodarstwie rolnym, z krówkami w tle i warkotem traktora na polu🥰❤️
Prawdziwymi rolnikami byli moi dziadkowie i rodzice mojego męża, my jesteśmy tylko posiadaczami ziemskimi:)
Ale kochamy tę ziemię i oboje wiemy z czasów młodości co znaczy praca na roli: żniwa, sianokosy, młócka, zbiór owoców, wykopki itd.itp. A gnój nam nie śmierdzi😁
Z przedwiośniem zawsze miałam taki problem, że nie do końca można się cieszyć kwiatami w ogrodzie/tarasie, bo jest właśnie za zimno. W tym roku intensywnie inwestuję 😉 w kwiatki doniczkowe: hiacynty ( te pachnące są cudowne, a białe przypominają mi ostatnio Matkę Boską – bo musiała miec to coś – jasność, światło, że wybrano tę dziewczynę na matkę Boga), żonkile a nawet tulipany! Biorę doniczkę ze sobą, gdy na dłużej przemieszczam się z pokoju do pokoju, mam na tacy ze śniadaniem i kolacją i teraz na łóżku. Nareszcie czuję satysfakcję!
I przepraszam, za tak długie komentarze. Za dużo mówię i za dużo piszę.
Świetny pomysł! Nosisz wiosnę na tacy😁
Ja już pogrzebałam w moich ogródkach, pełno kwiatków w pączkach i już nie. I tak pachnie, i ptaki śpiewają zupełnie inną piosenkę. Cudnie. Ponoć zima ma wrócić, ale na razie nie wierzę;)
Nie piszesz za długo. Lubię Twoje komentarze, odsłaniają całą Ciebie❤️ Pomyśl tak: dzielisz się z nami bogactwem, jakim jesteś🌺🌺🌺
U nas przebudziły się jeże. Swoją drogą, jak one potrafią szybko zasuwać! Poza tym „słonko świeci, deszczyk pada”, co wzmacnia i zapachy, i wrażenia wizualne (te kropelki nieobeschnięte na trawkach i kwiatach). Staram się tym cieszyć, gdy tylko… nie pada zanadto.
ślimaki też szybko zasuwają, wystarczy tylko przez chwilę spuścić je z oka:)
Jeden biblijny autor twierdził nawet, że się rozpływają – z tego co pamiętam;)