błogosławieństwo

 

Mamy ferie, dziewczynki śpią długo, mąż od rana zajęty swoimi zamówieniami, syn został w studenckim mieście: pisze i broni kolejne projekty, a ja w czerwonym szlafroku siadam na antresoli i zanurzam oczy w świetle poranka płynącym od dużych przedszkolnych drzwi balkonu. Obok suszy się pranie. Zasłony, błękitna staroświecka narzuta na łóżko Ali, pidżama męża. Zimą zawsze tu, na górnym korytarzu rozwieszamy pranie. Pachnie uroczo, świeżo.

Uwielbiam zapach prania i latem kłócimy się z najstarszą córką, kto je rozwiesi na sznurach na podwórku. To naprawdę jedna z większych przyjemności.

Dziś zapach otula mnie tutaj. I cisza inkrustowana tylko cichym cykaniem zegara na dole. I światło prawie wiosenne.

Całą noc deszcz szeptał w rynnach jakby opowiadał jakiejś baśnie. Kto by się spodziewał takiego nagłego zwrotu akcji?

Piję kawę. Jak zawsze rankiem. I jak zawsze z mojego kubeczka w polne kwiatki.

– Fuj mamo!!! – wykrzywia się czasem któreś z dzieci, gdy nieopatrznie wleje sobie wody do niego – On ma już ścianki przesiąknięte kawą na wylot!

Kubeczek zawsze stoi na tzw. podorędziu, więc bywa, że ktoś się skusi:)

Myślę o błogosławieństwie. O tym, że jest tak ważne, że w nim chodzimy, poruszamy się i jesteśmy otuleni, przesiąknięci nim jak uroczą wonią lub światłem.

Gdy przeprowadziliśmy się tutaj prawie pięć lat temu, musieliśmy się przyzwyczaić do tego domu. Wszystko było nowe, nieznane, nieoswojone, nawet dźwięki, szumy lasu, wygląd nieba zupełnie innego niż w mieście. I pamiętam, że pierwszego wieczoru, gdy po wspólnej modlitwie, dzieci miały już iść na górę do swoich nowych, pachnących świeżością pokoi, Lalcia i Nusia podeszły do nas i poprosiły o „krzyżyk na czółko”.

Tak to właśnie nazwały.

– Daj mi krzyżyk na czółko:) – zażyczyły sobie stanowczo.

Nigdy wcześniej tego nie robiliśmy, więc wymyśliły to zupełnie same.

A potem już spokojnie poszły spać z dala od rodziców. Na poddasze, z oknami otwartymi na konstelacje gwiazd.

I tak już zostało. Wszystkie dziewczynki zawsze wieczorem zgłaszają się po krzyżyk i buziaka. Często dostają też w pakiecie łaskotki i „napierdzenie w policzek” od swego szalonego taty.

Adasia też czasem zdybiemy i nakreślimy mu ukradkiem krzyżyk, ale on ma z naszych dzieci największe ambicje, by zachowywać się dorośle, więc pewnie wydaje mu się ten gest zbyt dziecinny:)

Mam też taki swój własny tajemny zwyczaj związany z błogosławieństwem.

Gdziekolwiek jestem, choć najczęściej robię to będąc w kościele, wskazuję Jezusowi konkretne osoby i mówię w duchu:

– Pobłogosław go. Pobłogosław ją.

Wydaje mi się, że te właśnie osoby najbardziej potrzebują takiego dotknięcia z miłością.

I niemal widzę jak On staje natychmiast obok i kładzie dłoń na głowie wskazanej osoby.

Tak rozdajemy wspólnie wiele błogosławieństw. Hurtowo – rzec by można:)

Co się dzieje potem w życiu tych osób nie wiem, lecz wierzę, że to nie jest pusty gest bez znaczenia.

„Błogosławcie, a nie złorzeczcie” – prosił Jezus. Wiedział, że słowa i gesty, które dajemy innym mogą ratować lub zgubić.

Gdy otrzymałam mnóstwo pięknych urodzinowych życzeń, pomyślałam sobie, że i one są wszak błogosławieństwem, które przylgnęło do mojego życia i ma moc je przemieniać, karmić, poić.

 

Będę błogosławił tym, którzy ciebie błogosławić będą… – obiecał kiedyś Bóg, a Jego obietnice są wieczne.

Więc błogosławieństwo jest bronią obosieczną. Kto błogosławi, sam wystawia się pod wodospad łask.

Więc to się – tak po ludzku – opłaca:)

 

 

 

O ruttka

Szczęśliwa żona od 25 lat, mama czwórki dzieci, w tym trójki dorosłych. Poszukiwaczka skarbów w codzienności, zakochana w Bogu i oddana Maryi. Zapatrzona w biblijną Rut - wierną aż do bólu i umiejącą zbierać z pól te kłosy, które przeoczyli inni. Kochająca poezję, książki, muzykę, rośliny, malowanie i piękno w każdej postaci.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na błogosławieństwo

  1. Alicja M.M. pisze:

    Błogosławieństwo jest bronią obosieczną… cudowne! Chętnie nastawię kark…

  2. Pani Łyżeczka pisze:

    Też tak robię najczęściej w kościele 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *