Od dwóch tygodni jesteśmy z mężem na detoksie cukrowym. Zero cukru w każdej postaci. I po tych kilku dniach, gdy jem na śniadanie zwykłą bułkę z pasztetem, czuję, że zarówno bułka jak i mięso są słodkie. Mój zmysł wyostrzył się tak bardzo, że wyczuwa każdą słodycz.
Od ponad pięciu lat nasze życie zaroiło się od krzyży, większych i mniejszych, które wyrosły jak las wokół. W ich cieniu żyjemy od tak dawna.
A mój wzrok nauczył się widzieć najdrobniejsze iskry światła, mój umysł – karmić się najmniejszymi dawkami radości i nadziei, moje serce wyczuliło się na każdy objaw dobroci i łaski.
* * *
– Dlaczego – nagle wtrąca do wieczornej pogawędki mężulek – wszystkie litanie są błagalne? Módl się za nami, zmiłuj się nad nami, usłysz nas… Dlaczego nie ma żadnej litanii wdzięczności? – pyta – Przecież za tyle rzeczy można Bogu dziękować.
– Ok! – wykrzykuję – Świetny pomysł!
I następnego dnia zadaję moim uczniom takie zadanie.
– Napiszcie wszystko za co chcielibyście podziękować – mówię.
Gdy czytam ich prace w domu, niemal płaczę ze wzruszenia.
Za to, że nie jestem głodny, za to, że mam ciepło, za dom, za wiarę, za sprawne ręce i nogi, za wspaniałą rodzinę, za to, że umiem grać na gitarze, że odpuszczasz mi grzechy, za życie, za to, że czuję się bezpieczny, za mój pokój, za to, że w Polsce nie ma wojny, za mojego brata, za to, że Polska jest wolna, za to, że się urodziłem, że mogę się uczyć, że niedługo urodzi mi się brat/siostra, że moi rodzice mnie kochają, za to, że jestem lubiany, za dobre obiady, za wiarę, za dobrych nauczycieli, za to, że spadł śnieg, za mojego pieska, że umarłeś żeby mnie uratować, że zawsze jesteś przy mnie, za to, że wymyśliłeś weekendy – dziękuję Ci Jezu.
To dzieci, które od trzech lat żyją w cieniu pandemii, kryzysu, niepewności i wojny huczącej tuż obok. Wiele z nich jest z rozbitych rodzin, niektóre żyją w bardzo trudnych warunkach, mają problemy z nauką.
Wydawałoby by się, że wdzięczność jest ostatnim uczuciem, jakie może pojawić się w sercu.
A jednak. Widzą jaśniej niż zwykle, słyszą wyraźniej, a serce zachłystuje się wdzięcznością za każdy drobiazg.
– Pokażcie to rodzicom – mówię, oddając im prace – Niech przeczytają, nauczą się od was jak można być wdzięcznym.
Bo kiedy jest ciemno, kochasz płomień świecy.
Ostatnio jak znów czytałam „Zapiski więzienne” kard. Wyszyńskiego, zwróciłam uwagę, jak często on dziękuje albo uwielbia. Rocznica uwięzienia – uwielbienie, dwa lata uwięzienia – uwielbienie, złagodzenie internowania przesunęło się w czasie – uwielbienie, bo do Komańczy wywieźli go w październiku (miesiąc maryjny), a wylądował tam dokładnie w uroczystość Chrystusa Króla.
Kocham go po prostu 🙂 Zawsze pokaże właściwą perspektywę.
Tylu ich mamy, Olbrzymów wdzięczności, a wciąż zapominamy. Wysławiam Cię Ojcze, Panie nieba i ziemi…
Sprawiłaś mi tym tekstem najpiękniejszy prezent urodzinowy 😉
Dziękuję <3
Och, cieszę się. Wszystkiego dobrego Riv z okazji kolejnych 18tych urodzin🌺 Niech Twoje życie będzie pasmem wdzięczności🌸
Tego mi dzisiaj potrzeba. Wdzięczności. Dzięki.