Emilka

Laurka miała adwentowe postanowienie niejedzenia słodyczy. Wszystkie więc słodkości zbierała do specjalnej reklamówki. Reklamówka stała tuż obok łóżka zbieraczki na wypadek gdyby brat lub inny jakiś smakosz rodzinny chciał się dobrać do zapasów.


– Nie mogę zasnąć – usłyszeliśmy na poły żałosny, na poły gniewmy szepcik w środku nocy – A na dodatek jakaś mysz weszła do moich słodyczy i je zjada.
🙂
Noc była głęboka jak studnia, więc już nikt nie biegł na ratunek zapasom, a dziecię zostało litościwie przygarnięte do łóżka rodziców i dospało w nim do rana mimo ścisku i tatusiowego chrapania.
Rankiem tata wdrapał się na poddasze i sprawdził stan rzeczy.
– Zjadła ci tylko połowę sezamków – zameldował.


Zbiór został schowany do szafy między koszulki taty a pudło z jego skarpetkami z nadzieją, że żaden „stworzeń” już się nie domyśli, by tutaj szukać Laurkowych słodyczy:)
– Nie mogę zasnąć – słyszymy znajomy refren następnej nocy.
– Znowu mysz ci coś zjada? – pytam nieprzytomnie wyrwana z błogich objęć Morfeusza.
– Nie – zeznaje córka – skrabie pazurkami w ścianę.
– To poskrob ty do niej – proponuję, chcąc uniknąć kolejnej nocy spędzonej jak śledzie w beczce.


Rano Lalcia przybiega i opowiada nam sen:
– Myszka mieszkała w mojej ścianie i skrabała pazurkami, potem przyszła do mnie i swoim noskiem dotknęła mojego. Gdy tak zrobiła, zamieniłam się w myszkę i poszłyśmy razem zwiedzić jej mieszkanko. Okazało się, że myszka ma na imię Emilka. A rano tatuś dotknął swoim nosem mojego noska i znów zamieniłam się w dziewczynkę – końcu tryumfalnie Laurka.
– A skąd tatuś wiedział, która myszka to jesteś ty? – dopytujemy rozbawieni.
– To proste. – wyjaśnia – Ja byłam grubszą myszką.


Że też od razu się nie domyśliliśmy.
Lalcia wszak na kwarantannie zaprzeczyła wszelkim teoriom o genach chudości odziedziczonych po mojej rodzinie i zrobił się z niej ” słuszny kawałek Lalci” – cytując mistrza kulinarnego Makłowicza:) Nawet odstawienie słodyczy niewiele w tym temacie zmieniło.

A myszka Emilka awansowała na oficjalną przyjaciółkę Laurki. Co prawda wczoraj tatuś złapał ma poddaszu jakąś mysz. Przy użyciu plastikowej miski i podkładki na stół, gdyż było to polowanie humanitarne. Ale Laura twierdzi, że to na pewno nie była Emilka. Ufff.

W planach mamy napisanie książeczki o Emilce i wyprodukowanie bluzeczki z jej podobizną wg. tego wzoru…

🙂

 

 

O ruttka

Szczęśliwa żona od 25 lat, mama czwórki dzieci, w tym trójki dorosłych. Poszukiwaczka skarbów w codzienności, zakochana w Bogu i oddana Maryi. Zapatrzona w biblijną Rut - wierną aż do bólu i umiejącą zbierać z pól te kłosy, które przeoczyli inni. Kochająca poezję, książki, muzykę, rośliny, malowanie i piękno w każdej postaci.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 odpowiedzi na Emilka

  1. kawusiowa pisze:

    Ale jaka była dzielna, że trzymała torbę ze słodyczami przy łóżku i starała się mimo wszystko nic nie schrupać. Brawo, Lalcia! 🙂

  2. Mama trojeczki pisze:

    😍

  3. Ama pisze:

    Ja napiszę to co zawsze: kocham Lalcię. Buziaczki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *