Długo mnie tu nie było. Życie z jego światłocieniem pochłonęło mnie bez reszty jak las wchłania sylwetkę ludzką, gdy się w nim zanurzyć.
Blaski i cienie.
Te pierwsze czasem tak jasne jak migotania na powierzchni wody. I nie masz pewności czy to tylko gra światła, czy też ktoś rozsypał przed tobą garść srebrnych monet.
Te drugie bywają tak długie i zamszowe jak jesienne szale. I myślisz czasem, że już nigdy się z nich nie wyszamoczesz, choć próbujesz ze wszystkich sił.
Blaski i cienie.
Radość z jesieni pełnej jabłek, winogron, grzybów i dobra wszelkiego. Rozkosz zasiadania przed sztalugą i brania pędzla do ręki. Dobre chwile spędzane z dziećmi i mężem, przyjaciółmi. Ich słowa, gesty, pamięć, przelotne pocałunki, uśmiechy.
Radość, gdy widzę w oczach moich uczniów błysk zrozumienia i fascynacji, bo moje słowa coś w nich zapaliły.
Cień choroby, chodzenia po lekarzach, kolejnych badań, leków, niepewności. Smutek, gdy odchodzą kolejne osoby.
Życie.
Spacerujesz w nim jak po lesie. W pełnym słońcu lub długich chłodnych cieniach.
Wiatr bawi się twoimi włosami, przynosi żywiczny zapach sosny, jesienny zapach przemijania.
Ten las za naszym sadem to ” las za górą”. Tak tu wszyscy go nazywają. Brzmi to śmiesznie dla tych, którzy mieszkają w prawdziwych górach, bo nasza góra jest tylko pagórkiem. A może nawet nie. Wzniesienie lub spadek czuje się tylko nogami. Gdy wchodzisz, czujesz lekki wysiłek. Gdy schodzisz – ulgę. Tylko tyle. I aż tyle.
Czyż nie podobnie jest z naszym życiem? Do pewnego momentu, gdy się wspinamy i za wszelką cenę udowadniamy coś sobie i światu, idziemy z zadyszką. A potem… nagle czujemy ulgę i wiemy, że już schodzimy w dół. Nogi niosą same w tamtą stronę.
Ja już to czuję.
Mijam cienie i blaski na drodze i wiem, że wracam.
Powoli.
Dobrze, że tutaj wróciłaś 🙂
Pięknie to napisałaś…. Och, jak mi bliski jest ten obraz subtelnych blasków – refleksów zza ściany drzew w ciemnym lesie, albo krótkiego przebłysku słońca w zachmurzony, ciemny dzień… Dobrze że są, łapię je i skrzętnie kolekcjonuję. Bo dają siłę na przedzieranie się przez gęste, czasem aż lepkie cienie…
I podobnie jak Ty, powoli już za mną etap ścigania się na szczyt, byle szybciej, w lepszym stylu i bez wspomagania. Już ten wiek, że pora zacząć wracać do Domu… (Statystycznie i średnio połowa życia już za mną.) Na spokojnie, powoli, bez pośpiechu. Jeszcze głowa się tego uczy, że nic i nikomu nie muszę udowadniać. Choć serce coraz bardziej wie, że tylko On zdecyduje, jak długo ta droga z górki potrwa… Ja mam iść. I tyle. Albo aż tyle. To zależy od proporcji blasków i cieni…
Mario, przez piękniej niż ja. Dziękuję, że jesteś. Po prostu.
piszesz:)
To Ty pięknie inspirujesz swoim pisaniem. Do zatrzymania się, refleksji, nazwania tego, co w sercu.
Też dziękuję, że jesteś, Rut!
Rut,dobrze że jesteś,że napisałaś.Piękny,głęboki tekst,bardzo mi bliski.Dziękuję za te słowa i za to że wróciłaś.Pozdrawiam.
Dziękuję, że czekałaś. To najcudowniejsze, gdy wracasz z daleka do domu i myślisz, że będzie ciemny i pusty, a okazuje się, że ktoś czeka na progu ze światłem i uśmiechem.
Moc serdeczności, Rut…
Jaki ładny obraz… ten w słowach i ten na zdjęciu…
Agajo, wczoraj znalazłam te zaległe od ciebie. Z brzozami. Zgubiła mi się dawno, a wczoraj ją znalazłam wśród starych notatek w moim notatniku. Ucieszyłam się.
zakładkę:) nie lubię tego poprawiacza w telefonie, co mi źle poprawia wyrazy.
Czasem mam wrażenie, że wracam odkąd pamiętam… Powoli.
Riv, schodzenie jeszcze daleko przed tobą.. Tak długo mnie nie było w świecie blogowym, że zupełnie nie wiedziałam, że oczekujecie kolejnego dziecka. Gratuluję❤️
U ciebie na blogu nie mogę dodać komentarza.
Dziękuję bardzo 🙂
Po różnych komentarzach anonimowych jakoś nie mogę się przełamać, żeby udostępnić komentowanie dla każdego, chyba jest tylko dla osób z kontami…
Co do schodzenia to pewnie masz rację, choć z różnych przyczyn nie odnajduję się w roli osoby wspinającej się w górę, w jakimkolwiek momencie życia. Raczej jakieś górki i dołki plus schroniska od czasu do czasu. Oraz poczucie, że się jest mocno nie stąd.
Tak, dobrze powiedziane: mocno, dotkliwie nie stąd.
Z tymi komentarzami, że nie mogę ich dodawać to się nie przejmuj. Chroń siebie i swoją rodzinę. Anonimy zawsze mają najwięcej do powiedzenia: (
Sporo się zbierałam, żeby to napisać… Myślę, że to dobry moment :). Bardzo Ci dziękuję, że jesteś :). Często tu zaglądam- prawie codziennie potrzebuję chwili oderwania od uczenia się do matury, prowadzenia drużyny i całej reszty małych i dużych obowiązków :). Inspirujesz mnie do spojrzenia na świat szerzej, dalej, głębiej. Tak łatwo się zgubić, kiedy wszystko wokół pędzi i wiruje w swoim niezrozumiałym, nieomal zabójczym tempie. Wszystko trzeba robić najlepiej, być ponadczłowiekiem, lubianym, bogatym i popularnym. I chociaż wiem, że nie należę już do tego świata, że swoje serce oddałam Komuś innemu i skoro On wybrał ostatnie miejsce, to nie wypada, żeby Jego mała siostra była kimś zbyt poważanym. Ale żyjąc wśród ludzi, którzy wcale tak nie uważają, łatwo się zgubić, dać sobie spokój z modlitwą, z uważnością. I jedną z tych rzeczy, które mnie ratują kiedy zaczynam zbyt się spieszyć, jest właśnie Twój blog. Pięknie piszesz, w Twoich słowach echem odbija się Jego Obecność. I przypominam sobie wtedy Kogo naprawdę szukam. Dziękuję!
Marto, dziękuję, że napisałaś. Pewnie obawiałaś się napisać do takiej starej matrony;) Rozumiem Twoje obiekcje. Czytasz mnie, więc wiesz, że mam syna w Twoim wieku i starszą córkę na studiach. Ale Ty czytasz uważnie i widzisz to, co niezauważalne, więc wiesz, że wewnątrz nie jestem wcale starsza od Was. O tym troszkę będzie moja następna notka na blogu.
Wiesz Marto, kiedy ktoś mi czasem pisze tak jak Ty, że to miejsce jest miejscem pokoju, zatrzymania, refleksji, ciszy… jestem tak zaskoczona. A potem zaraz rodzi się wdzięczność Bogu. Bo to Jego zasługa, nie moja. W jakiś sposób Jego łaski płyną z tego miejsca i niech On będzie za to uwielbiony.
Modląc się dziś na różańcu polecałam Ciebie i wszystkie Twoje sprawy? Nie bój się, nie zgubisz się. Jesteś w dobrych Rękach.