Po raz pierwszy w życiu zbieramy sok z brzozy.
Po raz pierwszy w życiu go piję.
Zranione drzewo kropla po kropli oddaje krystaliczny płyn. Część sączy się z rany po białej skórze pnia i wpada w ziemię.
Gdybym miała powiedzieć jaki to smak, powiedziałabym, że smak deszczu.
Nie wiem dlaczego.
Może jako dziecko łapałam deszcz i go piłam. Nie pamiętam. Robiłam wtedy wiele rzeczy, które dorosły człowiek uznałby za dziwne. Do dziś je robię:)
Dzisiaj piję oskołę, tak drogocenną w witaminy i minerały, że z dawien dawna ludzie ratowali nią osłabionych i chorych.
Za cenę rany drzewa i jego łez.
* * *
Czy nie dokładnie tak jest Chryste z nami?
Z Tobą i ze mną?
Smak deszczu.
Łagodność i delikatna słodycz.
Cały Ty.
Łagodny Baranek z przebitym bokiem. Krople deszczu łask płynące po białej skórze.
My też zbieramy sok z brzozy.Pięknie napisane,piękne porównanie Rut.Mnie zawsze kojarzy się to z cichymi łzami.Pozdrawiam z Podkarpacia
Tak Basiu. Zraniona brzoza płacze cicho, bez szlochu. My też tak czasem płaczemy.
Też Cię pozdrawiam ?