„…nazwać czyli ocalić.
Nie wolno cudu życia
oddać na pastwę milczenia.”
x. J. Szymik.
Dlatego opisuję takie kruszyny: o lampkach na choince, uśmiechach, dyndaniu hamaka, drobnym maczku słów rzucanych w rozmowach, zapachu cynamonu, gołębiach za oknem.
Tylko tak mogę ocalić chwile w mojej pamięci i Waszej.
Tylko tak mogę stanąć w szranki z przemijaniem.
Szuraniem końcówką długopisu o kartkę, stukotem klawiszy laptopa. Kocham słowo i Słowo. Jego kruchość i siłę. Słowo stało się ciałem, a ja odwracam proces – ciało życia zamykam w słowa.
Uwieczniam.
U-wieczniam.
Sprawiam – chcę w to wierzyć – że drobiazgi dni staną się jak wieki, a ich znaczenie będzie uniwersalne, ważne nie tylko tu i teraz i nie tylko dla mnie.
Zwyczajne sznury lampek na naszych choinkach splatają się z odwiecznymi konstelacjami gwiazd, a nasze kroki wpisane są w ciągi logiczne historii.
Mija rok, kolejny rok, który u-wieczniam kruchym słowem. Ile jeszcze lat tak się uda, czy sił starczy i woli? Dni jak białe kartki leżą przede mną i łaszą się, by je nazwać… czyli ocalić.
Nie wolno cudu życia oddać na pastwę milczenia.
więc… biorę długopis i piszę, układam wieczorami palce na klawiaturze.