Najmłodsza pocieszka otwiera oczka najpóźniej ze wszystkich.
Tatuś pochyla się nad zaspaną jeszcze i rumianą od snów córeczką.
– A co Laureczce się dziś śniło? – pyta, tuląc się do ciepłego policzka.
– Nić. – niemrawo odpowiada dziecina.
– A może chociaż kotek się śnił? – nie daje za wygraną tata. – A może chociaż piesek?
– Tak. – przypomina sobie nieco już trzeźwiejąca córeczka.
– A jaki?
– ŹDECHNIĘTY.
I miał prawo. Ostatnio bowiem dokończył żywota nasz bardzo stary podwórkowy Burek.
– Chcie miać konika. – sennie zgłasza zapotrzebowanie zakopana już na dobranoc pod kołderką Laurka.
– A po co ci konik?
– Zieby na nim latać! – odpowiada oburzona jak tak oczywistej rzeczy można nie pojmować.
Laurka ma w zwyczaju nie tylko rytualne bajki na dobranoc, głaskanie tatusiowe i przytulanie do ręki mamusi. Są też potrzeby inne. Przykrycie kołdrą plećków i pupci, ale NIE nóżek!!! A także – zabieranie w podróż do Krainy Morfeusza różnych przedmiotów. Czasami są to zabawki, często książki, w tym dużo-gabarytowe, ale bywa też oryginalniej.
Na dodatek dziecina rano, zaraz po podniesieniu długich rzęs, przypomina sobie z czym zasnęła i domaga się zwrotu zagrabionej przez rodziców własności.
I tak pewnego ranka oczka się otworzyły, a zaraz później przemówiła buzia: – Gdzie jeśt mój śmieć?
– Jaki śmieć? – zainteresował się tatuś.
– Taki lóziowy. – nieco już podminowanym tonem odpowiada córeczka.
Mężulek – ku memu zdumieniu – sprawiał wrażenie jakby wiedział o co chodzi. Ba, jakby miał coś na sumieniu. Wychyla się poza poręcz kanapy i wydobywa stamtąd RÓŻOWY PAPIEREK PO CUKIERKU.
– Ona zasnęła z tym papierkiem? – pytam tylko dla porządku.
– Uhmm. 🙂
Nie nudzi nam się nawet, gdy śpimy:)