Normal
0
21
false
false
false
MicrosoftInternetExplorer4
Po dwudniowej wichurze świszczącej
pod stalową kopułą nieba i wyjącą dziko na szczelinach okien, słońce wyszło. Rozpryskuje
się lazur nad głową na tysiące odcieni błękitu wybełtanego z bielą.
I ptak zaśpiewał jak szalony.
Zupełnie wiosennie zakwilił. Jakiż ptak tak śpiewa w środku zimy?
Ale co tu się dziwić ptakowi,
skoro mnie samej skrzydła pączkują u ramion, a śpiew od rana wyfruwa z ust. Mam
ochotę firanki zdejmować i prać, kołdry trzepać na balkonie, pootwierać
wszystkie okna. Z Alą w objęciach zatańczyłyśmy do subtelnej piosenki Grechuty.
Na środku zielonej kuchni.
Wiosna w połowie stycznia.
Dziś lwy żywiące się trawą nie są
poza zasięgięm najuboższej wyobraźni. Wszystko zdarzyć sie może, skoro mamy
wiosnę w tle wciąż ustrojonej choinki.
Dzieci w końcu zdrowe, obiad
prawie gotowy, a jest dopiero dziesiąta, cegły na działce czekają na
wniesienie. Mąż aż zaciera ręce z uciechy. Komin będzie murował. Sam. No bo
przecież już się przekonaliśmy i ja i on, że wszystko potrafi.
Zresztą, w taki dzień jak ten wszyscy
czujemy się prawie wszechmocni.
Jest pięknie, a będzie jeszcze
piękniej.
Ptak aż się zachłystuje wiosenną
piosenką.
Ja zachłystuję się życiem.
W przeddzień 40 urodzin:)
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:”Times New Roman”;
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}